Samiec odwrócił głowę w kierunku, w który spoglądała jego towarzyszka, po czym nabrał w płuca zimnego, orzeźwiającego powietrza.
— Mogłoby być lepiej. — odparł nawet na nią nie spoglądając. — Masa obowiązków mnie przytłacza. Sprawia, że nie mogę poradzić się nawet mojej matki. Nie mam nawet na to czasu. We wszystkim pomaga mi Aega, którego kiedyś tak unikałem. Teraz bez niego nie dałbym sobie rady. Co za paradoks. — parsknął cicho Mojito, spuszczając pysk. Wpatrywał się teraz w swoje przednie, pokryte białą sierścią łapy. — Wiesz ile mógłbym spraw załatwić gdy to mówiłem. — westchnął cicho, odwracając głowę w jej kierunku. Ona dalej wpatrywała się w horyzont.
Między nimi zapadła cisza.
— Powinnam już wracać. — oznajmiła w końcu, odwracając się do niego tyłem. Zaczęła iść w kierunku, z którego wcześniej tutaj przyszli.
— Masz plany na wieczór? — rzucił za nią. Suka zatrzymała się na chwilę, jednak nie spojrzała nawet w jego stronę. Mojito zrobił kilka kroków w jej stronę. — Dawno się nie widzieliśmy, więc... Może spędzilibyśmy chociaż trochę czasu razem. Jak kiedyś? — na jego pysk mimowolnie wkradł się delikatny, zadziorny uśmiech. Usłyszał tylko ciche westchnięcie Hebe.
— Nie wiem o której skończę. Obowiązki. Chyba rozumiesz? — odparła i wróciła do miejsca, z którego wyszła wraz z przywódcą stada. Mojito odwrócił głowę, by spojrzeć na horyzont, w który tak uparcie wpatrywała się trójkolorowa samica.
— Rozumiem. — powiedział sam do siebie.
Nowy alfa stada miał jeszcze kilka spraw do załatwienia tego dnia, jednak nie był w stanie myśleć o tym wszystkim w taki sposób jak wcześniej. Dopóki nie spotkał Hebe wszystko szło sprawnie i Mojito dawał sobie radę. Teraz jednak był niesamowicie rozkojarzony, co nie umknęło uwadze staremu krukowi.
— Mój panie, może na dzisiaj damy sobie spokój? — rzekł, lądując tuż przed drzwiami wejściowymi do domu alfy. Pies skinął tylko twierdząco głową i bez większego zastanowienia ruszył w kierunku salonu. Opadł bezwładnie na kanapę i przymknął ślepia.
Wyszedł na spacer. Nie zdarzało mu się zbyt często uciekać w ten sposób od nadmiaru obowiązków czy zmartwień, ale dzisiaj zrobił wyjątek. W pewnym sensie liczył, że nieopodal miejsca spotkań sekcji łowieckiej spotka swoją towarzyszkę ze szczenięcych lat. Nie przeliczył się. W ciemności dostrzegł postać, która z każdym momentem zdawała mu się być tą, której tak wyczekiwał.
— Hebe. — rzucił bez wahania, a suka zatrzymała się kilka metrów przed nim.
< Hebe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz