Mojito nie koniecznie wiedział co ma odpowiedzieć swojej towarzyszce. Zasłanianie się obowiązkami byłoby naturalnym usprawiedliwieniem dla każdego. On jednak wiedział, że fakt pełnienia najważniejszej funkcji w stadzie nie usprawiedliwia zaniedbania przez niego relacji z tak ważną dla niego osobą.
Westchnął więc tylko, wstając i odwracając się tyłem do Hebe. Spuścił swój pysk, wpatrując się przy tym w zasypaną śniegiem ziemię. Zaczął grzebać łapą w śniegu.
— Przepraszam jest tutaj nie na miejscu. — oznajmił, a Hebe tylko mruknęła. — Zaniedbałem naszą relację. Tak, to moja wina. — powiedział, odwracając się przy tym w jej stronę. Wziął głęboki oddech i spojrzał w jej oczy. — Mógłbym oczywiście zasłonić się nadmiarem moich obowiązków, jednak dla mnie nie jest to żadne usprawiedliwienie. Skoro zależało... Ba! Nadal zależy mi na naszej przyjaźni, relacji która łączy mnie i ciebie, to powinienem robić wszystko by nie doszło do tego, do czego niestety doszło. — westchnął. — Nie wiesz nawet jak bardzo żałuję tego wszystkiego. — ponownie się odwrócił. Kątem oka dostrzegł, że Hebe spojrzała w jego kierunku. Po chwili jednak samica znów odwróciła swój wzrok w stronę horyzontu.
Mojito chwilę jeszcze milczał. Zdążył w tym czasie usiąść nieopodal swojej towarzyszki. Nie chciał jednak być zbyt blisko niej, bowiem nie wiedział na ile może sobie pozwolić i jak bardzo Hebe jest na niego zła.
— Hebe... — zaczął ponownie, podnosząc głowę i wpatrując się w świecący tej nocy wyjątkowo mocno księżyc. W odpowiedzi otrzymał tylko ciche mruknięcie trójkolorowej samicy. — Jeśli byłabyś mi w stanie wybaczyć to wszystko. — spojrzał na nią, licząc po cichu, by i ona przeniosła swoje brązowe ślepia na niego. To jednakże nie nastąpiło. Westchnąwszy, zdecydował się kontynuować swoją wypowiedź. — Chciałbym żebyś wiedziała, że to by się już nigdy nie powtórzyło. Jestem w stanie poświęcać ci każdą moją wolną chwilę, a swoje obowiązki ułożyć w taki sposób, by takowy czas się zawsze znalazł. Chcę żeby to częściowo było takie jak za czasów gdy byliśmy jeszcze szczeniętami. — oznajmił, chwytając na koniec łapę trójkolorowej suczki, co spowodowało, że odwróciła się do niego przodem. — Hebe, proszę, wybacz mi to zaniedbanie. — dodał, patrząc swoimi błękitnymi ślepiami w jej oczy.
< Hebe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz