Ciężko się dziwić zaskoczeniu - była to ledwie druga noc spędzona we własnym, wybranym na szybko mieszkaniu, przy czym pierwsza przespana. Poprzednia minęła jej raczej na próbach połapania się w prostych konstrukcjach chatki oraz względnym ogarnięciu okolicy. Wnętrze było już umeblowane, skromnie, acz przytulnie. Będzie musiała przerobić je pod siebie. Po nieprzyjemnej pobudce zdecydowała się przestawić łóżko na miejsce z dala od okna. Nie zamierzała każdego poranka męczyć się z rażącym słońcem.
Niechętnie poczłapała do prowizorycznej łazienki, gdzie poprzedniego wieczoru przyniosła trochę wody. Obmyła pysk chłodną cieczą z drewnianego wiaderka, a następnie nieśpiesznie wyjrzała za okno. I natychmiast się obudziła. Sądząc po jego położeniu, była już spóźniona na rutynowy, wojskowy trening. Zerwała się z miejsca i popędziła przed siebie na miejsce spotkania, które zostało jej wskazane podczas przyjmowania na siebie pozycji szpiega. Wciąż jeszcze nie oswoiła się całkowicie z tą informacją - po raz pierwszy objęła jakiekolwiek formalne stanowisko, otrzymała obowiązki i przywileje, a co najważniejsze, faktyczną rolę w jakiejś społeczności. Nie była przekonana, czy miała traktować to jako zaszczyt, czy raczej niewygodny przymus.
Sądząc po barbarzyńskiej porze o której musiała wstawać, by zjawić się na idiotycznych ćwiczeniach, zdecydowała się tymczasowo obstawać przy drugiej opcji.
Na miejsce dotarła niezauważenie. Wmieszała się w kilkuosobowy tłum, z zadowoleniem wnioskując, iż jej spóźnienie nie zostało przez nikogo odnotowane. Rozejrzała się po zgromadzonych. Jej ciekawska natura nakazywała dokładne, acz dyskretne przeanalizowanie każdego faktu, jaki mogła załapać. Przyjęła neutralny wyraz pyska, udając, że wsłuchuje się w słowa powitalne Erydy - jak zdążyła się już dowiedzieć w momencie wstępowania do wojska, tutejszej generał. Wpatrywała się w nią przez chwilę, podziwiając całą tę postać. Prezentowała się wprost majestatycznie - wyniosła, silna i piękna. Piękna pani Generał. Prócz niej przed oddziałem, nieco dalej, stał samiec beta - Enyalios, o ile dobrze zapamiętała imię. Pod ich nogami plątała się trójka szczeniąt, na które nie zwróciła jednak większej uwagi. Bardziej zainteresowała ją raczej reszta zgromadzonych. Dyskretnie przyglądała się poszczególnym członkom stada, zastanawiając się, jaką funkcję mogli pełnić. Wysnuła parę teorii, jednak póki co nie miała szansy na uzyskanie faktycznej odpowiedzi.
Gdy tylko Eryda zakończyła swą przemowę, pozostałe psy zabrały się do ćwiczeń. Vesper jęknęła bezgłośnie, wyraźnie zniechęcona ich entuzjazmem. Jak często będzie musiała przyłazić na coś takiego? Raz w tygodniu? Dwa? Codziennie? Z tego co zdążyła się zorientować, jest to nowe, niezbyt wielkie i dopiero odradzające się stado, toteż obecnie położono znaczący nacisk na rozwój poszczególnych dziedzin. Nie dysponując zbyt imponującą liczebnością, decydowali się postawić na jakość. Mimo to, pomysł ten nieszczególnie przypadł samicy do gustu. Rozejrzała się dookoła, oceniając sytuację. Cóż... Jako pełnoprawny, świadomy obywatel musi szkolić się w swojej roli. A skoro obrała posadę szpiega...
Upewniwszy się, iż nikt nie zwrócił na nią uwagi, wycofała się powoli z pola widzenia i dała nura za róg budynku. Kilka pierwszych metrów pokonała po cichu, ostrożnie stawiając każdy krok i nasłuchując, jednak zaraz wyraźnie się rozluźniła. Uśmiechnęła się do siebie, a następnie ruszyła ochoczo nieznaną drogą, pozwalając łapom się ponieść. Miała cichą nadzieję, iż nie poniesie za to konsekwencji. Niesubordynacja w wojsku zaraz po dołączeniu do stada? Brzmi jak... Okropny pomysł, co nie znaczyło, że nie zamierzała go zrealizować.
- Hej! Proszę pani! - Do uszu samicy dobiegł piskliwy, dziecięcy głos.
Zatrzymała się odruchowo, spoglądając w lekkim zaskoczeniu na młodą sunię, która pędziła w jej stronę. Zatrzymała się gwałtownie tuż obok. Wzięła kilka głębszych wdechów, ale nie wyglądało na to, aby bieg szczególnie ją zmęczył. Vesper przekrzywiła delikatnie pysk, jakby w niemym pytaniu.
- Jestem Hebe - przedstawiła się młoda sunia. - Widziałam jak się pani wymyka. Stamtąd. - Machnęła pyszczkiem w kierunku z którego przybiegła. - Widać, że jest pani szpiegiem.
Na pysku rudej samicy wykwitł szeroki uśmiech. Uniosła brwi, spoglądając na szczeniaka z mieszanką podziwu i zainteresowania.
- Bystra jesteś - pokręciła głową w geście uznania. - Owszem, jestem szpiegiem. Dlatego się wymknęłam. Oni ćwiczą walkę czy strategie, ja natomiast muszę opanować inne, bardziej specyficzne umiejętności. Mój trening wygląda nieco inaczej - wyjaśniła, wzruszając ramionami, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem.
Nie potrafiła, ani nie starała się jednak ukryć zawadiackiego uśmiechu, który wyraźnie sugerował nagięcie nieco pewnych faktów. Nie wydawało jej się, aby młoda Hebe zamierzała zaraz zawrócić z zamiarem doniesienia przełożonym o akcie niesubordynacji nowego szpiega. By upewnić się co do tego, ponownie zwróciła się do samiczki.
- Nazywam się Vesper - oznajmiła, nieśpiesznie ruszając przed siebie. - Masz ochotę towarzyszyć mi w treningu? - zapytała jakby od niechcenia. - Wygląda na to, że dysponujesz sporym potencjałem. Szkoda byłoby go zmarnować. Niezależnie od tego, jaką pozycję chcesz objąć w przyszłości, przydadzą ci się pierwsze doświadczenia, których próżno szukać na wyreżyserowanych, ułożonych lekcjach. No chyba, że wolisz tam wracać i obserwować jak grupa psów biega tam i z powrotem po pustym polu... - dobierała starannie słowa, mając nadzieję na wzbudzenie zainteresowania i chęci w swojej rozmówczyni. Spojrzała na nią wyczekująco.
Hebe?