Wyciągnij wnioski i zejdź mi z oczu. Puszył się, jakby był
wielmożnym władcą tych terenów, a Anubis niczym więcej jak jego marnym
sługusem, który nie wykonał poprawnie polecenia.
Czarno-biały skulił
ze złością uszy i wlepił wzrok w sztywno stojącego samca, w ciszy
analizując własne możliwości. Był niższy i drobniej zbudowany niż rywal.
Rozum podpowiadał mu, aby nie robić nic głupiego i po prostu odejść,
nie szarpiąc sobie nerwów, gniew przyćmił jednak resztki zdrowego
rozsądku.
Zjeżył się i zawarczał, a mięśnie pod jego skórą zadrgały.
Owczarek, który już wcześniej wyglądał na przygotowanego do
ewentualnego ataku, obnażył ostrzegawczo zęby, jakby radził mieszańcowi
raz jeszcze przemyśleć podjętą decyzję, ale ten był zbyt oślepiony
własną furią, aby się wycofać. Wybił się mocno z tylnych łap i doskoczył
do przeciwnika, próbując wczepić się zębami w jego kark. Biały uskoczył
w odpowiednim momencie i posłał Anubisowi rozjuszone spojrzenie, które
wręcz mówiło samo za siebie "miarka się przebrała".
Powietrze w
akompaniamencie trzeszczącego pod łapami śniegu przeszywały warkoty obu
samców.
Masywniejszy z nich ruszył naprzód z szeroko otwartym
pyskiem i spróbował złapać rywala za krtań, ten jednak pochylając
zwinnie szyję, odwrócił się i ich boki się zderzyły. Ten kąt, zgodnie z
planem, byłby w stanie osłabić uścisk szczęk owczarka, gdyby zdołał
ugryźć.
Choć strażnik ochronił grdykę, poczuł jak kły zatapiają się w
jego skórze nad barkiem. Zmarszczył nos, a mimowolne syknięcie wyrwało
się z jego gardła. Wyczuł ciepło, jak i sam zapach krwi, która skleiła
ciemną sierść.
Wyszarpnął się Białemu. Gdyby chwycił go za skórę na
karku, miałby z tym większy problem, jednak miejsce w okolicach łopatek
dawało słabe oparcie dla uścisku.
Obcy kłapnął zębami tuż obok żuchwy
Anubisa, który zdążył odsunąć się na tyle szybko, aby uniknąć kolejnego
spotkania z jego kłami. Młody samiec szybko zebrawszy się w sobie,
wykorzystał chwilową niekoherencję przeciwnika po chybionym ataku i
szukając najłatwiej dostępnego punktu, złapał zębami za jego tylną łapę.
Usłyszał głuche warknięcie, które spłoszyło ptaki, a sam poczuł
metaliczny posmak krwi w pysku. Nim jednak zdążył porządnie zacisnąć
szczęki, obcy wygiął się i wgryzł na krótko w jego szyję, przez co
Anubis machinalnie popuścił chwyt. Wtedy też nieprzyjaciel wykorzystał
okazję, wyrwał kończynę i kopnął go w pysk.
Mieszaniec zatoczył się
do tyłu i odkaszlnął, zostawiwszy na śniegu plamy szkarłatnej cieczy.
Stał przez chwilę z opuszczoną głową, próbując wyrównać oddech.
Najwyraźniej jego przeciwnik uznał to za jednoznaczne z poddaniem się. A
więc tkwił w błędzie.
— Masz już dość? — prychnął i pokręcił z politowaniem pyskiem.
Anubis popatrzył na niego spode łba. Po jego tylnej łapie spływała stróżka krwi. Masz szczęście, że nie przegryzłem ci ścięgna,
warknął w myślach Czarno-biały, po czym wyprostował się i uśmiechnął,
choć w jego żyłach buzowała adrenalina. Przytaknął w odpowiedzi na słowa
towarzysza.
— Nie doceniłem twoich możliwości — przyznał. — Sprałeś mi tyłek. I to nieźle.
Jak stwierdził, błędnie czy też nie, ciało owczarka odrobinę się rozluźniło.
—
Ale ty również mnie nie doceniłeś — dodał nagle strażnik, a jego oczy
wręcz zapłonęły dzikością.
Ponownie rzucił się na Białego. Otoczył
jego szyję przednimi kończynami i poczęstował kłami miejsce nad
łopatkami. Szarpali się chwilę, gryząc nawzajem gdzie popadnie, nie
oszczędzali nawet swoich uszu i kuf, byleby zadać sobie ból, aż w pewnym
momencie owczarkowi udało się odepchnąć od siebie przeciwnika.
Anubis
runął na ziemię i dopiero teraz poczuł, jak niemiłosiernie pieką go
miejsca, w które wcześniej wgryzł się nieznajomy. Sapnął ciężko i otarł
łapą krew wypływającą mu z nosa. Był już gotów, aby się dźwignąć i
wstać, ale wrogi pies doskoczył do niego i przyszpilił do ziemi.
— Głupi dzieciak. To było do przewidzenia — wycharczał, obnażając zęby tuż przy jego krtani. — Powinienem cię zabić.
Strażnik
zmrużył oczy i ostatkami sił spróbował odepchnąć samca tylnymi
kończynami, tamten był jednak zbyt ciężki. Odpuścił więc i zajrzał mu w ślepia, sam nie wiedząc, czy pogodził się już z wizją śmierci,
czy z głupią nadzieją czeka na nagłe olśnienie i wymyślenie sposobu na
oswobodzenie.
Ulrich?