Sunia nie robiła nic nadzwyczajnego. Obijała się tak jak miała to w zwyczaju robić od...Dawna. Nieprzychylna pogoda przyniosła pewną nieoczekiwaną rzecz na którą Hiekka nie była do końca przygotowana - zaspy. Przedzieranie się przez nie na jej krótkich łapach nie należało do najprzyjemniejszych, ale i najsprawniejszych co chyba było bardziej przeważające podczas oceny jej przydatności. Dlatego też na pare dni została odsunięta od robienia swoich obowiązków jako tropiciela i pozostawała w centrum terenów sfory bardziej interesując się okolicami własnego domku jak i tych innych niż faktycznym wykonywaniem obowiązków. Poruszała się jedynie po najbliższych terenach nie chcąc zniknąć w głębokim śniegu, który napadał noc wcześniej i pokrzyżował jej plany.
Niedaleko głównego centrum terenu sfory pokrytego opuszczonymi przez ludzi domami znajdowała się jednak łąka, która jakoś ochroniła się od grubej warstwy śniegu. Hiekka natrafiła na nią całkiem przypadkiem pewnego dnia i cóż, niczym dziwnym było, że jednak przebywała w miejscu gdzie szło się dla niej normalnie poruszać! Pech, a może szczęście chciało, że akurat gdy w spokoju przepędzała ptaki z pół-otwartej przestrzeni do jej nozdrzy wpadł zapach, który na samym początku zignorowała; gdyż był znajomy. Nie było to niebezpieczeństwo a drugi pies ze sfory, dlatego też kontynuowała przepłaszanie każdego ptaka jaki śmiał usiąść na ziemi.
— Dobrze ci tak, kupo pierza! — szczeknęła usatysfakcjonowana przepędzeniem wróbla i dopiero wtedy przed jej nosem wyrósł pies jakiego zapach wyczuła jeszcze przed rozpoczęciem szarży na małego, brązowego ptaszka któremu - jak się za chwile miało okazać - uratowała życie!
— Ha, widziałeś to? — odparła z dumą w głosie, jednak pies nawet na nią nie spojrzał i dopiero po dłuższym czasie wodzenia wzrokiem po nie wiadomo czym w końcu wpadł na pomysł aby zerknąć w dół. Jak dobrze sunia kojarzyła, był to strażnik; trochę śmieszne brać kogoś głuchego na strażnika, co?
— Widziałeś to, co zrobiłam? — powtórzyła suczka, merdając ogonem króciutkim ogonem wprawiając tym samym w ruch własny kuper. Głuchy czy nie, na pewno nie mógł być ślepy i nie widzieć jak brawurowo przepędziła tą kupę pierza, ha!
— Jak mogłem nie widzieć, skoro zamierzałem zabić tego wróbla? — burknął. — Spłoszyłaś moje śniadanie.
— Śniadanie? — Nieznajoma parsknęła. — Nawet ja bym się czymś takim nie najadła, a przecież jestem od ciebie mniejsza!
— Najwidoczniej brzuch masz większy od mózgu.
Sunia zastygła wpatrując się w samca przed sobą, po czym zawarczała i bez ostrzeżenia podskoczyła wgryzając się w ogon nieznajomego i zaczęła nim szarpać.
— Puść mnie! — warknął, jeżąc sierść na grzbiecie. Hiekka ani myślała o jego puszczaniu. Zacisnęła szczęki mocniej i z bojowym warkotem kontynuowała swój atak. Zupełnie tak jak wtedy na treningu - nie zamierzała odpuszczać za taką zniewagę! Tu nawet nie było mowy o przypadku, bo...Cóż, wtedy to faktycznie można było jej nie zauważyć i podeptać, jednak teraz? Teraz pies splunął jej prosto w pysk nazywając głupią!
— Zmuś mnie! — odparła na moment puszczając ogon nieszczęśnika i obierając cel na jego jedną z tylnych łap w którą szybko się wgryzła, na co Sven zaczął się szamotać w próbie sięgnięcia wijącej się corgi u jego łapy. Ostatecznie udało mu się ją jakoś strząsnąć z łapy, jednak Hiekka pozostawiła po sobie ranki i widocznie wyrwane futro którym splunęła na bok jeżąc sierść na własnym karku i cofając uszy bojowo.
— Z ciebie taki strażnik jak ze mnie sprinter, zapchlona kupo kłaków! Patrz pod łapy i waż słowa, bo następnym razem co ti tą łapę z zadu wyrwę jak będzie trzeba, tfu! — Hiekka była gotowa do jeszcze jednego ataku, jednak na razie stała w miejscu powarkując i burcząc bojowo. Nie była tą spokojną pielęgniarką, którą Sven przegonił raptem parsknięciem. Nie, nie, Hiekka była gorszą przeciwniczką. Po chwili złości parsknęła i skrzywiła się w lekkim rozbawieniu.
— Zresztą, umyj się przed prowokowaniem mnie, bo nie smakujesz najlepiej, fuj.
Od Hiekki CD. Svena
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz