Od Davonny CD. Mojito

  Ukrywanie ciąży mogło okazać się nie takie proste. Oczywiście we wczesnym etapie nikt nie powinien zauważyć, że Davonna spodziewa się potomka. Gorzej będzie temu sprostać, kiedy ciąża zacznie się rozwijać. Bała się tego cholernie, lecz dobrze wiedziała i rozumiała, że na przynajmniej teraz musieli zachować to w sekrecie.
— Postaram się to ukryć na tak długo, na ile to będzie możliwe — odezwała się, kiwając głową, jakby sama chciała uwierzyć w te słowa. — Będę zachowywać się jakby nigdy nic, spróbuje — dodała.
— Ja też spróbuje zachować się w normalny sposób — rzekł.
  Oby tylko to wszystko się powiodło...

  Uczynili to, co postanowili. Davonna nikomu nie pisnęła słówka o swojej ciąży. Wróciła nawet do pracy, głównie po to, aby nie wzbudzać czyiś podejrzeń. Grała jak z nut, zachowując się tak samo, jak dawniej, czyli przed stresującymi i ją i Mojito wydarzeniami. Uśmiechała się, była wesoła. Nic nie wskazywało na to, żeby ktokolwiek domyślał się, co naprawdę działo się w głowie czarnej suki. Widziała czasem się z Alfą, lecz były to głównie przypadkowe spotkania, a wraz z nimi wymiana kilku słów na temat ich tajemnicy.
   Los jednak zaczął ją pchać pod górkę, kiedy przybyły pierwsze objawy, które wskazywały jej stan. Nawet w tak niekorzystnej chwili starała się wszystko zatuszować, zacierać każdy ślad.
  Znajdowała wymówki, że to albo złe samopoczucie, a to zjadła coś nieświeżego, a bo to taki sezon najrozmaitszych chorób. Tworzyła naprawdę pokaźny ciąg kłamstw, który niestety nie wystarczał do ukrycia fizycznych zmian. Zauważyła, że niektórzy, zwłaszcza jej brat i rodzice, nie chcą szczególnie wierzyć w te bajeczki. Davonna jednak upierała się przy swoich bujdach. Coraz bardziej nawiedzały ją obawy, że to wszystko się wyda.
  Dlatego też po zakończeniu dyżuru, miała zamiar udać się do Mojito, by podzielić się z nim swymi obawami i zapytać się, jakie następne kroki powinni podjąć.
  Zaraz jednak zauważyła, iż nie będzie musiała fatygować się do jego domostwa, gdyż zobaczyła go na jednym ze szpitalnych korytarzy.
  — Witaj, Mojito — przywitała się z pozornie wesołym tonem, z równie złudnym uśmiechem na pysku.
— Witaj, Davonna — usłyszała w odpowiedzi.
— Obowiązki, co? — postanowiła dalej pociągnąć tę szopkę, głównie przez psy, które akurat szły przez korytarz.
  Kiedy miała pewność, że nikt ich nie usłyszy, lekarka dodała:
— Możemy pomówić przez chwilę w moim gabinecie? — ton samicy momentalnie się zmienił na bardziej zmartwiony.
  Po skinięciu łbem przez Mojito, Davonna zaprowadziła go do gabinetu. Od razu uśmiech zszedł z jej pyska, gdy stanęła przed nim.
— Mojito — zaczęła. — Coraz trudniej jest mi ukrywać moją ciążę przed innymi. Nie chce, żeby się dowiedzieli, ale chyba niektórzy zaczynają coś podejrzewać. Ja już nie wiem co robić — wyznała zmartwiona. — Gubię się w swoich kłamstwach...

Mojito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette