Zawsze myślała, że znajdzie tego jedynego, odpowiedniego psa, z którym to zechce spędzić resztę życia. Myślała też, że jej potencjalne dzieci zostaną zrodzone z miłości, a ona będzie cieszyć się ich przyjściem na świat. Zrozumiała jednak, że były to tylko jej nierealne wyobrażenia, a życie może okazać się o wiele bardziej przewrotne.
Po poinformowaniu Mojito o ciąży, Davonna nie łudziła się, że zostanie ona przyjęta w entuzjastyczny sposób. W końcu ona sama nie była tym faktem jakoś szczególnie ucieszona. Gdzieś w odmętach swojego umysłu była przygotowana na wrzask. Tak bardzo bała się reakcji białego samca, że aż żałowała swojej fatygi w to miejsce.
Ale Mojito, mimo wyraźnie widocznego szoku i może pewnego rodzaju zakłopotania, zaakceptował ten fakt. Nie wrzeszczał, nie uciekał, po prostu...przyjął to do siebie. Może właśnie ta reakcja pozwoliła w pewien sposób odbudować nadzieję suki na to, że może nie będzie tak źle. Czuła ulgę, że mimo wszystko Mojito chciał jej pomóc w wychowaniu ich szczeniaka, bądź szczeniąt. Nie stchórzył, nie wyparł się tego, chciał uczestniczyć w ich lub jego życiu.
Problemem pozostawali inni członkowie sfory. Co miała powiedzieć rodzicom i bratu? Jak miała wytłumaczyć swój błogosławiony stan? Jak miała zdradzić tożsamość psa, który także się do tego przyczynił? Nie mogła zataić tej informacji, ba, nie było jak, ponieważ i tak wszyscy by się dowiedzieli. Los stawiał ich w bardzo nieprzychylnej sytuacji.
— Wiesz coś więcej na temat twojej ciąży? — z gąszczu rozmyślań wyrwało ją pytanie samca.
— Chyba tak — westchnęła. — Bez pomocy nie byłam w stanie sprawdzić ilości i płci szczeniąt w stu procentach. Nie chciałam, aby ktoś się o tym dowiedział, ale najprawdopodobniej będzie to jedno szczenię. Niestety nie wiem, jakiej płci — wyjaśniła.
Zobaczyła tylko, jak samiec kiwa ze zrozumieniem głową. Wiedziała, że to było dla niego ciężkie.
— Co teraz zrobimy? — w jej głosie pobrzmiewała niepewność. Gdy Mojito na nią spojrzał, postanowiła sprecyzować swoje pytanie: — Chodzi mi o innych. Jak to wszystko wytłumaczymy? Może jakoś uda mi się ukryć fakt twojego ojcostwa? — urwała, a w jej głowie zjawiło się kolejne, trapiące pytanie.
— Zniszczyłam twoją reputację i życie, prawda? — szepnęła na tyle cicho, że Mojito najwyraźniej nic nie usłyszał, gdyż nie zareagował. Albo po prostu dobrze udawał, że nie słyszy.
Mojito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz