Rozejrzała się po porcie, podążając płynnym truchtem za Mojito, po czym usiadła obok niego przed jedną z ławek. Samiec rzucił pod łapy Hebe paczkę z parówkami i posłał jej triumfalny uśmiech.
– Puszysz się jak paw – pokazała mu język, po czym zaśmiała się cicho i schyliła głowę, sięgając po jedną z jasnych kiełbasek.
Przeżuwając ją, wpatrywała się w dokujące w porcie statki – niektóre były typowymi łodziami rybackimi, inne luksusowymi jachtami, kolejne z kolei drobnymi drewnianymi łódeczkami.
Zastanawiała się, jak to jest pływać po otwartych wodach oceanów i mórz, czuć w sierści nieuchwytną bryzę, dopóki jej pola widzenia nie przecięła grupka ulicznych psów. Utkwiła spojrzenie w wysokiej suczce podążającej z tyłu, a gdy ta poczuła, że jest obserwowana, puściła Hebe oczko, po czym wskoczyła na pokład jednego z rybackich kutrów.
– Czasami mam wrażenie, że wiodą naprawdę beztroskie życie – mruknęła Hebe.
– Wrażenie? Przecież masz swoich znajomych, w każdej chwili możesz ich zapytać jak to naprawdę jest – rzucił biały samiec, zapewne mając na myśli ostatnio spotkanego Etera.
Hebe wzruszyła tylko ramionami. Z ulicznymi psami wiązały ją niezobowiązujące relacje, nie zwierzali się sobie i nie odbywali głębokich rozmów, chociaż czuła, że czarny pies jest inny.
– Poza tym nasze życie chyba też jest całkiem beztroskie – dodał po chwili Alfa, gdy suczka mu nie odpowiedziała. – Wiesz… nie jesteśmy pupilkami ludzi.
– Nie jest beztroskie. Znaczy dla mnie jeszcze mogłoby być, ale dla ciebie nie. Ale i tak... zasady, obowiązki, trzeba się dostosować i podlegać przywództwu.
– Hej, przecież wiesz, że tobie to można niemalże wszystko! – parsknął z rozbawieniem i zmarszczył brwi. – Nie masz na co narzekać, czerpiesz same korzyści z tej przyjaźni! – popchnął ją łapą i zaśmiał się wesoło.
Nie pozostała mu dłużna i odepchnęła go od siebie, a po chwili sprzedała kuksańca. Przez kolejną chwilę zajęci byli chichraniem się w głos i popychankami, jakby ponownie byli dziećmi, aż wreszcie, ciężko sapiąc i dalej chichocząc, wrócili do jedzenia zdobytych przez samca parówek.
– Czasami czuję się, jakbym znowu była nikim więcej niż beztroskim dzieckiem – stwierdziła łowczyni i zerknęła na towarzysza. – Oby to trwało wiecznie. Może kiedyś stąd ucieknę i będzie mi dane żyć wśród fal oceanów jako wilk morski – westchnęła błogo.
Nie odpowiedział. Spoważniał i utkwił wzrok w kawałku mięsa leżącym pomiędzy jego przednimi łapami. Hebe zmarszczyła nos i machnęła ogonem, przyglądając się mu z nutą konsternacji malującą się na jej pysku.
– Coś nie tak? – przekrzywiła głowę i skuliła po sobie uszy. – Możesz mi powiedzieć, wiesz o tym.
Może powiedziała coś nie tak? Może jakieś zmartwienie postanowiło mu nagle o sobie przypomnieć?
Mojito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz