Od Rayweylin CD. Yasmine

— Nie potrzebuję twojego imienia, idiotko — prychnął, piorunując ją wzrokiem. Ta sunia rzeczywiście była jakaś dziwna. Szczególnie nabrał do niej nienawiści po ich spotkaniu na plaży. Cóż, raczej nienawiścią jeszcze tego nazwać nie można, jednak na pewno nasz Ray za nią nie przepadał. Przynajmniej zawsze lepsze to niż kolejny głupi "kolega", który jedynie naskakiwałby na niego jak dziki. Machnął ogonem, ukazując swoje kiełki, po czym skoczył na przeciwniczkę, powalając ją zręcznie na ziemię. Żałował, że nie może pozbawić jej uszu, czy ogona. Yass natomiast zdawała się jakby wpaść w trans, patrząc tępo w niebieskie oczy szczeniaka. Zaparło jej dech w piersi, właściwie jedynie jej futro mimowolnie poruszało się na wietrze. Z trudem dochodziła do faktu, że Ray ją dotknął, że miała przyjemność otrzeć futro o jego ciało. Niebieskooki przekrzywił łeb, zdziwiony. Nie sądził, że taka będzie jej reakcja. Pff, co za łatwy przeciwnik... I niby ON miał walczyć z czymś takim? Chciał już z niej schodzić i uznać swoją wygrany, gdy wtem poczuł, że jego ciało przewraca się na bok, pchnięte czyjąś łapą. Padł na bok, zaciskając oczy. Już po chwili odparł atak i zaczął przetaczać się z suczką po trawie, brudząc przy tym swoje futra. Hmm, jednak nie jest taka słaba... Czuł, że Yasmine była znacznie zwinniejsza i szybsza do niego. Trudno mu było pogodzić się z tym faktem i tłumaczył się szokiem i tym, że nie mieli dobrej rozgrzewki. Chciał być lepszy pod każdym względem. Był lepszy pod każdym względem. Co? Jakiś byle kurdupel ma być lepszy od niego? W życiu! Po dłuższym czasie wiercenia się i odpychania nauczyciel zażądał koniec ćwiczeń na ten dzień. Rozstrzygnął też, że Ray zwyciężył ich pojedynek i oczywiście nie obyło się bez pochwały jego osoby. Szczeniak uniósł dumnie łeb i swoim anielskim głosikiem podziękował. Zdziwił się jednak, słysząc, że staruszek chwali też i przegraną Yasmine. Spojrzał na nią z zazdrością. To on zasługiwał na pochwały, nie ona. Machnął na nią ogonem, ciesząc się, że w końcu będzie mógł od niej odpocząć. Przekąsi coś w towarzystwie swojego przybranego ojca i będzie miał spokój od całego świata. Odchodził powolnym krokiem, gdy wtem usłyszał głos za sobą:
— Jak masz na imię? — przystanął, zwracając ku rozmówcy łeb. Po głosie już dobrze wiedział kto to jest. Skrzywił się na sam jej widok, jednak uznał, że nie ma co dalej jej ignorować.
— Rayweylin — odparł chłodnym tonem głosu, mając już zamiar odchodzić, gdy wtem Yasmine zbliżyła się do niego o kilka kroków. Czyżby chciała wiedzieć coś jeszcze?— Dasz mi kilka wskazówek odnośnie do walki?
 Yasmine?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette