Sunia przełknęła nieco ciężej ślinę obserwując jak basior nieco się uspokaja po tym, jak Cheops do niego podszedł wyjaśniając poniekąd własne intencje. Obawiała się, że wilk zaraz skoczy na niego i rozszarpie; ten jednak zdał sobie najwyraźniej sprawę z tego, że zarówno obrońca jak i młoda suczka nie chcą zrobić mu krzywdy - a pomóc.
— Spokojnie, chcemy ci pomóc — zaczął Cheops mówiąc powoli i dokładnie. Chciał mieć zapewne pewność, że każde jego słowo docierało do wilka.
— Muszę spojrzeć na twoją ranę — dołączyła się pielęgniarka, posyłając w kierunku starszego basiora spokojny, łagodny uśmiech a jej ciepłe spojrzenie skrzyżowało się z tym jego; zmęczonym i przerażonym. Pysk wilka stopniowo łagodniał, aż ponownie schował kły i nieznacznie się rozluźnił, najwyraźniej akceptując ofertę złożoną mu przez dwa psy. Cieszyło to beżowo-niebieską z dwóch powodów; łatwiej pracuje się z kimś, kto faktycznie chce otrzymać pomoc oraz...Zażegnali tym samym zagrożenie i istniała szansa, że wrócą cali i zdrowi zarówno do szpitala, jak i do własnego życia po tym jak basior go opuści.
— Trzeba zabrać go do szpitala, prawda? — usłyszała głos obrońcy i z cichym mruknięciem skinęła mu łebkiem.
— Bez najpotrzebniejszych rzeczy nie będę w stanie mu pomóc — dodała po chwili namysłu. Nie zabrała ze sobą nic co mogłoby się teraz przydać; szła z przekonaniem, że akurat dzisiaj nic się nie wydarzy i może na moment zostawić za sobą bycie pielęgniarką. Jak widać pomyliła się i jej fach znów dał o sobie znać. Czy była o to zła? Nie w taki sposób jakby mogła. Była zła na siebie, że się jednak nie przygotowała i nie posłuchała wewnętrznego głosiku intuicji, który zabraniał jej traktowania patrolu jak zwykłego lekkiego spacerku. Po tym podeszła bliżej basiora i delikatnie dotknęła nosem jego policzka, chcąc tym samym go nieco uspokoić. Mimo opuszczenia warg i nieco łagodniejszego spojrzenia dalej był widocznie spięty i niepewny swojej sytuacji.
— Zaprowadzimy cię do szpitala, dobrze? — zapytała łagodnym, wręcz troskliwym tonem spoglądając prosto w ślepia starszego wilka oczekując jego odpowiedzi. Nie mogli zabrać go ta siłą z...kilku powodów. Basior po chwili otworzył delikatnie posiwiały pysk, a wraz z tym odruchem wypłynęło ochrypłe słowo:
— Dobrze — młodziutka pielęgniarka uśmiechnęła się łagodnie, a kiedy basior zakasłał przenosząc tym samym spojrzenie na Cheopsa, Koe szybko przejechała spojrzeniem po jego ciele lokalizując ranę który zapach ją zaalarmował. Znajdowała się na grzbiecie wilka, a zaczynała się od jego barku, gdzie posklejana od zaschniętej krwi sierść i spore jej ubytki jasno wskazywały, że starzec musiał wdać się w jakąś nieprzychylną mu potyczkę. Podpalany doberman również zbliżył się do drugiego boku basiora oferując mu pomóc w poruszaniu się, którą ten przyjął bez zająknięcia. Koemedagg wolała nawet nie myśleć ile bólu i cierpienia musiała przynosić ta zainfekowana rana.
— Idziemy? — słysząc zapytanie, pokiwała łbem i ruszyli z powrotem w kierunku osady.
Nagłe sprowadzenie basiora nie obeszło się bez zdziwionych spojrzeń i zaalarmowanych psów. Koemedagg jednak nie zamierzała się wycofywać z zaproponowanej pomocy i jak tylko doszli do wolnej sali, zabrała się za opatrywanie ran przyprowadzonego do szpitala basiora.
— Cheops, czy mógłbyś przynieść mi trochę mchu z wodą? — mruknęła pochylając się nad paskudne wyglądającą raną, która zdecydowanie potrzebowała oczyszczenia. Gdy obrońca się zgodził i szybko wybył z sali, pielęgniarka podała swojemu przypadkowemu pacjentowi coś na zmniejszenie bólu i zabrała się do przygotowywania potrzebnych leków uważnie dobierając ich ilość, aby przypadkiem nie wykorzystać zbyt wiele; potrzebujący wilk, potrzebującym wilkiem, jednak nie mogło się to niestety zbyt mocno odbić na zapasach sfory. Gdy doberman wrócił z tym co prosiła, podziękowała krótko i wzięła się do roboty w skupieniu oczyszczając ranę na moment wypraszając obrońcę z pokoju.
Po dłuższym czasie zakładania opatrunku wysunęła się z sali zamykając za sobą drzwi z ciężkim westchnięciem, jednak jej mordka była pokryta łagodną i lekką maską.
— Chyba żadne z nas nie spodziewało się takiego finału, prawda? — zażartowała w jego kierunku z pogodnym uśmiechem.
[ Cheops? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz