Od Ziny CD. Ulricha

     Strażniczka spoglądała przez chwilę na śnieżnobiałego psa, pozwalając sobie na krótki moment samozadowolenia z tej drobnej wygranej, którą starała się przykryć wcześniejszą kompromitację. Zaraz jednak przysiadła na ziemi, poddając uprzednie uczucie drobnej nucie ciekawości. 
     — Jestem Zina, strażniczka — odezwała się.
     — To jakaś tutejsza tradycja? Przedstawianie się z uwzględnieniem swojej posady? — nieznajomy uniósł nieznacznie brew.
Po cichu odnotowała fakt, że najpewniej również jest tu nowy.
     — Nie, ale liczę, że odwdzięczysz się tym samym i zaspokoisz moją ciekawość — odparła wprost.
     — Ulrich, najemnik — przedstawił się wreszcie, poświęcając uprzednio kilka sekund by otaksować samicę wzrokiem. Zdawało się, że właśnie to stanowiło główną formę ich komunikacji.
     Zina skinęła pyskiem, jednak nim zdążyła odpowiedzieć, gdzieś za nią rozległ się cichy pisk. Zastrzygła uszami, odruchowo odwracając głowę w kierunku, z którego dobiegał znajomy dźwięk. Pomiędzy jałowymi, pozbawionymi urodzajnej szaty krzewami majaczył zarys futrzastej kulki, niedoszłej ofiary polowania. Gryzoń znajdował się daleko poza jej zasięgiem, a jednak z godną podziwu bezczelnością rzucał pod jej adresem wyniosłe spojrzenie. Co za tupet. Położyła po sobie uszy, czując, jak sierść jeży się na jej karku. Mimo to mogła jedynie obserwować, jak małe stworzenie znika gdzieś w odmętach białego puchu, zadowolone z życia i zapewne napuszone dumą jak paw. Warknęła pod nosem krótkie przekleństwo, które zaraz urozmaiciła kolejnymi, gdy jej złość podjudzona została kpiącym prychnięciem dobiegającym zza jej pleców. Podniosła się gwałtownie, uderzając łapą w warstwę białego puchu. Chmurka drobnych śnieżynek zawirowała w powietrzu i osiadła na jej sierści w postaci drobnych kryształków. Nie była pewna, czego właściwie się spodziewała.
     — Cholerny śnieg — mruknęła sama do siebie. 
     — Albo brak umiejętności myśliwskich — dorzucił Ulrich.
Zgromiła go wzrokiem, jednak samiec nawet nie drgnął. Zamiast tego wyszczerzył jedynie zęby w aroganckim uśmiechu. Dyskretnie, starając się zapanować nad zbędnymi emocjami, wzięła głęboki wdech. 
     — Coś za bardzo cię to cieszy. Czyżbyś rekompensował sobie własne kompleksy? — przechyliła lekko głowę, zgryźliwa wypowiedź gładko spłynęła z jej języka i miała wyjątkowo słodki smak. 
     — Przeciwnie. Umiem świetnie polować — odpowiedział spokojnie, nie dając się wyprowadzić z równowagi. 
     — Doprawdy? A więc zademonstruj swoje zdolności — ciągnęła, bynajmniej nie zamierzając się poddawać.
     — Tak się składa, że nie jestem głodny. Polowanie byłoby bezcelowe. 
     — Może po prostu boisz się zbłaźnić? — zasugerowała, unosząc brwi.
Ulrich zmrużył lekko powieki, wpatrując się uważnie w nowo poznaną samicę.
     — Próbujesz mnie wykorzystać do złapania ci obiadu?
     — Taki mam plan — przyznała, zaś na jej pysku zamigotał przelotny uśmiech.
     — Więc wybacz, ale nie — rzucił krótko, jednocześnie podnosząc się z miejsca. — Mam ciekawsze rzeczy do roboty.
     — Jesteś najemnikiem, tak? — strażniczka stanęła przed nim, prostując się. — W takim razie chcę cię wynająć do załatwienia mi świeżego mięsa.
Samiec zamrugał szybko. Spojrzał na sukę z mieszanką rozbawienia i politowania, jednak ta wpatrywała się w niego niezrażona, zupełnie jakby sama odnajdywała w tej dziwnej dyskusji formę rozrywki.
     — Przyjmuję raczej inne zadania. I za to się płaci — prychnął z wyraźną kpiną w głosie.
     — Zapłacę. Kiedyś. Przysługa za przysługę, klasyczny układ. Kto wie, kiedy ci się przyda — wzruszyła ramionami, spoglądając na niego nieomal wyzywająco. Podobała jej się ta drobna gierka na którą zdążyła się uprzeć, więc brnęła w swoje. I tak w większości nikt nie upomina się o spłatę długu. — Więc jak? 
 
Ulrich?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette