Od Hebe CD. Ziny

     Zina zdawała się być najciekawszą postacią, jaką Hebe kiedykolwiek spotkała. Nie dorównywały jej nawet miejskie psy, a co dopiero członkowie sfory, którzy w większości wiedli monotonne i dobrze znane łowczyni życie. Północne Krańce ją nudziły i jeśli ktoś zaoferowałby jej egzystencję w jakichkolwiek, nawet najbardziej wymagających warunkach, chętnie porzuciłaby harmonijne stado, które funkcjonowało od wielu lat w ten sam sposób. Z wiekiem coraz bardziej nienawidziła tego miejsca i desperacko poszukiwała adrenaliny, gdziekolwiek tylko się dało. Pragnęła jej, jak niczego innego. A jednocześnie wciąż tkwiła w tej norweskiej dziurze i coś ją tutaj trzymało, sama jednak nie mogła stwierdzić co. Akurat w momencie, w którym była w stanie to pokonać i bez zawahania uciec, brakowało jej technicznych możliwości.
    Przechyliła lekko głowę i zastrzygła z zaintrygowaniem uszami, gdy towarzyszka rzuciła w jej kierunku potok pytań. Mimo że znała ją niespełna dzień, miała przenikające wrażenie, że między nimi zaistniała niespotykana nić porozumienia. Jakby ich dusze tworzyły niegdyś rozdzieloną jedność. Choć rozum podpowiadał jej, że to irracjonalne, serce mówiło co innego.
    Uśmiechnęła się przelotnie do cudzoziemki i machnęła z entuzjazmem ogonem.
   
Wylądowałaś na północy Norwegii, jak już wiesz – zacmokała i zmarszczyła z rozbawieniem nos. Dokładniej znajdujemy się w jakiejś rybackiej, zapomnianej przez świat wiosce. Straszne zadupie nie powstrzymała się przed dodaniem osobistych odczuć, ale najwyraźniej nie przeszkadzało to Zinie, bowiem jej oblicze przyzdobił promienny uśmiech. To terytorium stada. Północne Krańce. Więc bingo, to niewielka, psia społeczność. Przez większość czasu wieje tu nudą, nawiasem mówiąc,  zwłaszcza, jeśli mieszkasz tu całe swoje życie. I znów trafiłaś, urodziłam się tutaj. Jestem spragnioną adrenaliny łowczynią, która uważa uporządkowany system stada za nużący, a hierarchię za mocny przeżytek. Serio, nie chcę mieć z nią nic wspólnego – ściszyła głos i syknęła ostentacyjnie, a z jej pyska wyrwał się perlisty śmiech, który zniknął niemalże tak szybko, jak się pojawił.
    Było za późno, żeby nie mieć nic wspólnego z hierarchią. Aktualnie tkwiła w bagnie po uszy.
Rozwiała jednak niepożądane myśli, nie chcąc się nimi zatruwać, zwłaszcza w towarzystwie płowej borderki. Jeszcze coś wymyśli. Była w końcu jak kot, zawsze spadała na cztery łapy.
   
– Dość... nietypowa opinia, jak na córkę emerytowanych Bet i siostrę aktualnej, nie? – zagwizdała siląc się na beztroski ton, po czym, gładko manewrując własnymi emocjami, kontynuowała z nutą rozmarzenia w głosie: – Och, Włochy. Rzym, Wenecja, Werona. Od dawna marzę, aby kiedyś tam pojechać, nieważne w który zakątek, byleby stanąć na włoskich ziemiach. Kąpać się w ciepłych wodach Adriatyku i wygrzewać w promieniach śródziemnomorskiego słońca.
    W Norwegii czuła się jak zamknięty w klatce ptak, któremu podcięto skrzydła. Z zapałem chłonęła wszelkie geograficzne księgi, które udało jej się znaleźć w założonej przez Ezechiela bibliotece lub podkraść, choć w jej opinii pożyczyć (kiedyś w końcu je odda!), ludziom z miasta. I chociaż potrafiła dostrzec piękno Norwegii i przywykła do panujących tu mrozów, to w głębi duszy tęskniła za ciepłym klimatem odległych krain, których nigdy nie miała okazji odwiedzić.


Zina?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette