Od Mojito C.D. Hebe

— Wiedziałem, że gdzieś tu cię znajdę. — usłyszał nad sobą. Wychylił nos spod ławki, pod którą aktualnie leżał. Ujrzał czarnego ptaka, który przycupnął na drewnianym oparciu. Po chwili ponownie się schował, cicho wzdychając. — Należałoby wrócić do stada. Obowiązki wzywają.
— Mam gdzieś moje obowiązki. — wyczołgał się spod siedzenia. Spojrzał na ptaka. — Dajcie wy mi wszyscy święty spokój. — warknął w jego kierunku i ruszył przed siebie, w bliżej nieokreślonym kierunku. Szedł prosto, sam nie wiedząc dokąd w zasadzie zmierza. Łapy poniosły go jednak w kierunku górskiej ścieżki, która prowadziła na terytorium stada. 
Długo nie był w samotności, gdyż latający towarzysz w końcu go dogonił. Zatrzymał się przed samcem i zmierzył go swoimi ciemnymi oczami. Złożył skrzydła na piersi, oczekując zapewne wyjaśnień ze strony białego samca. 
— Nie mam zamiaru o niczym ci mówić. — syknął. — To są moje sprawy.
— Twoje sprawy to też sprawy stada. Nie zapominaj o tym, że jesteś przywódcą. — powiedział złośliwie, wyczekując reakcji, która miała pojawić się na pysku psa. Ten zmarszczył czoło, obnażając przy tym swoje kły. 
— Nikt mnie nigdy nie zapytał o zdanie czy ja chcę być przywódcą. Zostałem do tego zmuszony. Nie mogę przez to wieść normalnego życia. Mam tego wszystkiego dość. Niech moja siostra przejmie przywództwo po mnie. — wycedził przez kły. — Ja odchodzę. — dodał, omijając ptaka i ruszając dalej górską ścieżką. 
— Znowu jesteś tym samym rozpieszczonym gówniarzem, któremu nic nie pasuje, a władza nad stadem jest udręką? — usłyszał za sobą. Gwałtownie odwrócił głowę w kierunku ptaka, ponownie pokazując mu swoje białe kły. Warczał. Kruk stał jednak niewzruszony. Wiedział, że biały pies nie jest mu w stanie nic zrobić. — Twój ojciec nie byłby z ciebie dumny. — dodał. Mojito uspokoił się na chwilę. Poruszanie osoby jego ojca było nie na miejscu.
— Mój ojciec miał wiele za uszami. Nie jest to więc dobry pomysł na wspominanie go w takim momencie. — mruknął biały mieszaniec. Kruk westchnął. 
— To pomyśl o swojej matce. — Mojito nie zareagował. Żaden jego mięsień nawet nie drgnął na wspomnienie jego rodzicielki. — Mogła zostawić to wszystko jak się rozsypało. Mogła zostać w Londynie. Ale nie została, bo w jej żyłach płynęła krew przywódców. W twoich też płynie...
— Ty nic nie rozumiesz! — warknął. — Przez to, że jestem przywódcą nie mogę żyć normalnie. Nie mogę być z kim chce i na jakich warunkach nam odpowiada. Wszystko przez to kim jestem. Nie chcę nim być. Nie chcę być alfą. Zrozum to w końcu. — skończył. Nie miał zamiaru dłużej kontynuować tej rozmowy. 
Zdecydował, że nie będzie wracał do stada. Odwrócił się więc i wrócił do miasta. Miał wrażenie, że tylko miasto ma na niego uspokajający wpływ. 
Nie zauważył nawet gdy zrobiło się ciemno. Przemierzał wąskie uliczki miasta, zmierzając w kierunku portu. Przystawał jednak przy niektórych budynkach na dłuższą chwilę. Przeważnie były to te, w których mieszkały jakieś psy. Stając na tylnych łapach, spoglądał przez okno do wnętrza. Widział jak psy bawią się głównie z mniejszymi osobnikami rasy ludzkiej. W końcu udało mu się dotrzeć do portu. Zbliżył się do brzegu i spojrzał w swoje odbicie.
— Dlaczego ja się tak zmieniłem? — mruknął. Po chwili zauważył w wodzie odbicie księżyca będącego w pełni. Westchnął. — Chcę cofnąć ten czas. Chcę być znów tym gnojkiem, którego wszystko wkurza. — wyszeptał do siebie. 
Usłyszał mysz nadbiegającą z lewej strony. Zgrabnie machnął łapą, łapiąc mysz. Trzymał ją, przyglądając się jej z dokładnością.
— Życie nie jest sprawiedliwe. — warknął, puszczając mysz dalej. Nie miał ochoty nic jeść. Odnosił wrażenie, że przez najbliższe kilka dni nic nie przejdzie mu przez gardło. 
Położył się, zrzucając swe przednie łapy w kierunku wody. Zwisały teraz one niewiele ponad taflą, oświetlonej przez będący w pełni księżyc, błękitnej cieczy. Wpatrywał się w swój nędzny wyraz pyska. Przymknął ślepia. Zasnąć również nie był w stanie. Wciąż rozmyślał o dwóch sprawach, które niezwykle namieszały mu w życiu.

< Hebe? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette