Od Anubisa CD. Adary

    Mroźny wiatr bawił się w jego długiej sierści, a ciemność podgryzała go z każdej możliwej strony. 
    Zastanawiał się, co też przyszło mu do głowy, żeby wybrać się na patrol, zwłaszcza w noc jak ta, kiedy król zimy trzymał świat w swych żelaznych objęciach i ani śmiał odpuszczać.
    Fakt, to była jego warta, ale mógł najzwyczajniej w świecie ją olać, postępował podobnie nieraz. Nikt nie musiałby się o tym dowiedzieć. Kpił z samego siebie, że śmiał pomyśleć o patrolu jako o zabawie i nowym doświadczeniu.
    Może z drugiej strony chciał dobrze wypaść przed ciotką?
    Odnalazł ją. Ją i jej rodzinę. Enyalios, partner Laverne, był postacią, o której Anubis dowiedział się od ojca. Nie sądził jednak, że ma również dwie siostry cioteczne – Hans nie był w stanie mu o tym powiedzieć, sam tego nie wiedział. Ostatni raz widział swoją siostrę, gdy ta miała dwa lata.
Dotarłszy na tereny Norwegii, Anubis wędrował i podpytywał o Laverne. W końcu po kilku dniach ciężkiej wyprawy, gdy wkroczył na terytorium wręcz przesycone psimi zapachami, pewien samiec powiedział mu, że owszem, zna sukę o takim imieniu. Zaprowadził do niej młodego mieszańca, który wyjaśnił, że jest synem Hansa.
    To była ona.
    Wszystko jej opowiedział. O ojcu, o tym jak ten trafił pod ludzką opiekę i znalazł swoją miłość. Była wzruszona, dowiedziawszy się, że jej brat żyje i od wielu lat ma się dobrze.
    Gdy jej bratanek stwierdził, że dołączy do Północnych Krańców, zaprowadziła go do przywódcy i ugościła, dopóki nie znalazł własnego lokum.
    Gwałtownie obrócił pysk w stronę, z której dobiegło go nagłe skrzypnięcie zamarzniętego śniegu. Zmrużył oczy i w bezruchu wpatrywał się ciemność. Nic w niej nie spostrzegł, jednak chwilę później poczuł uderzenie, a powietrze przeszyło warczenie.
    Zamrugał kilkakrotnie, patrząc z góry na zjeżoną sukę, po czym zerknął na punkt w mroku, na którym jeszcze kilka sekund wcześniej skupiona była jego uwaga. Echo kroków musiało roznieść się pośród drzew i zmylić go, co do kierunku źródła dźwięku. Zbyt zafiksował się na tym konkretnym miejscu, nie biorąc pod uwagę innych możliwości. Otwarta przestrzeń, po tym jak przez większość życia mieszkał w zabudowach, jeszcze go mieszała, potrzebował więcej czasu, aby się z nią oswoić. Ponadto myślami próbował uciec od przeszywającego go zimna.
    — Patrz, jak chodzisz — burknęła rozdrażniona samica z zamiarem ruszenia dalej.
    Anubis zrobił jednak krok w bok i zatorował jej drogę z zawadiackim uśmiechem na skrytym w cieniach pysku. Jego bursztynowe ślepia lśniły wśród mroku.
    — Może ty powinnaś patrzeć, jak chodzisz? — zmarszczył nos. — Poza tym znalazłaś się na terytorium stada, nie znam twoich zamiarów, więc nie wiem, czy mogę cię puścić. Może powinienem zabrać cię do przywódców? — rola strażnika niewiele dla niego znaczyła i nie zamierzał brać jej na poważnie na dłuższą metę, teraz jednak postanowił jej nadużyć.
    Zajrzał jej w oczy, a podmuch zimowego powietrza porwał kosmyki jego sierści do tańca. Nie miał zamiaru długo się z nią droczyć, widział, jak drżała z zimna.
    — Jakiego stada?
    — Północnych Krańców — oznajmił.

Adara?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette