Hebe słuchała z zapartym
tchem opowieści, którymi, podczas pobytu w jej domostwie, syciła ją
wyrzucona przez morze samica. Wyobrażała sobie każdy szczegół, a w głębi
jej serca rozpalał się ogień nadziei wywołany obietnicą Ziny – zdołała
naprawdę uwierzyć, że któregoś dnia zabierze ją ona do Włoch.
Hebe, bogini młodości i
wdzięku, księżniczko rodu Bet i moja wybawicielko, uroczyście przysięgam
ci, że zabiorę cię do Włoch! Nie była w stanie opisać, jak czuła
się, gdy piratka, bo tak też zaczęła ją nazywać, wypowiedziała na głos
swoją propozycję. Miała wtedy wrażenie, że kroczy wśród chmur i jest w
stanie dokonać wszystkiego.
Pod warunkiem, że ty oprowadzisz mnie po tutejszych terenach. Była druga strona medalu, umowa. Nie przeszkadzała łowczyni, a wręcz przeciwnie, z chęcią zgodziła się na jej wypełnienie.
Kiedy
więc Zina po kilku dniach spędzonych u Hebe poczuła się lepiej, suki
wybrały się na spacer po terytorium Północnych Krańców.
—
Zapraszamy na wycieczkę krajoznawczą pod przewodnictwem łowczyni Hebe —
zaśmiała się córka emerytowanych Bet, gdy opuszczały podniszczoną
drewnianą chatkę.
Zina w odpowiedzi posłała jej rozbawione spojrzenie.
Niespiesznie
błądziły siecią alej wśród opuszczonych przez ludzi domków. Łagodny
wiatr przedzierał się pustymi uliczkami, a promienie słońca wiszącego na
bezchmurnych nieboskłonach muskały sierść samic.
—
Trafiłyśmy na pogodny dzień — zagaiła wkrótce członkini sfory. — Ale
wieje tutaj nudą. Zabiorę cię w ładniejsze miejsca. Mamy tutaj śliczne,
rozległe lasy. Nienazwane, krystaliczne źródełka, które znajdziesz w
nieoczekiwanych punktach. Wybrzeża i zatoki, o części z nich mało kto
wie, zwłaszcza o tych pomniejszych. Może spotkamy nawet Victorię. —
zauważywszy konsternację na pysku Ziny, wyjaśniła prędko: — Wydra.
Mieszka tutaj.
Hebe
zdawało się, że zauważyła błysk fascynacji w oczach towarzyszki, toteż
zrobiła, tak jak obiecała – poprowadziła ją na dziksze tereny stada,
gdzie królowała natura i jej kojąca gloria. I choć marzyła o
śródziemnomorskich krajach i wyrwaniu się z Norwegii, opowiadała z
zapałem o swoim domu. O reniferach okazyjnie pojawiających się w tych
okolicach, o bezchmurnych nocach kiedy gwiazdy odbijały się w spokojnych
taflach morza, o potężnych wilkach, których wycie roznosiło się echem
wśród fiordów.
Wkroczyły do lasu pogrążonego w śnie pod śnieżną pokrywą.
—
Stąd możemy dojść na jedną z plaż — poinformowała łowczyni i
przystanęła, strzygąc uszami. — Latem jest tutaj pięknie. Niczym w lesie
należącym do wróżek. Włada zieleń, ciepłe światło przedziera się przez
drzewa, a sarny wychowują młode. Czasami pośród tej roślinności
wyglądają tak majestatycznie, że aż żal postrzegać je jako posiłek —
prychnęła pod nosem. — Och, no i to tutaj jest wiele urokliwych
strumieni, o których wspominałam. Gdzieś tu powinien być jeden, o ile
dobrze pamiętam.
Zmrużyła oczy i rozejrzała się wokół, nic jej to
jednak nie dało. Powierzchnia przykryta śniegiem była zbyt równa, aby
stwierdzić położenie strumyka. Poszukała więc źródła, polegając na
swojej pamięci i zmysłach. W końcu stanąwszy w jednym z punktów,
usłyszała cichy syk lodu. Właśnie takiej wskazówki szukała. Cofnęła się,
a po chwili uderzyła przednią łapą w miejsce swojego śladu. Bingo.
Lodowa warstwa pękła, a oczom suczek ukazał się fragment drobnego
potoku.
Hebe schyliła głowę i zaczerpnęła kilka łyków świeżej wody.
— Spróbuj — oblizała pysk i popatrzyła wyczekująco na Zinę. — Prosto z gór. Gdzieś tam leży źródło.
Zina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz