— Niech ci będzie. Zostaniemy... Przyjaciółmi — westchnął i wstał na równe łapy. — Pamiętaj jednak, że nie możesz przesadzać i marnować zanadto mojego cennego czasu. Teraz, pozwól, że odejdę — mruknął i tak też zrobił, odszedł powolnym krokiem, jak najdalej od irytującej Yasmine.
Od tamtego zdarzenia upłynęło kiła dni. W ciągu tych dni psiaki zaczęły spędzać ze sobą znacznie więcej czasu. Z początku, Raya lekko irytowała nachalność suki, jednak szybko rozluźnił się w jej towarzystwie i starał się nie traktować jej z chłodem. Ba, raz nawet śmiał się przy niej! Właśnie, czy on kiedykolwiek się śmiał? Nie przypomina sobie, by za czasu życia w mieście, śmiał się. Szczęściara. Mogła jako pierwsza usłyszeć śmiech Raya.
Teraz Rayweylin krążył niedaleko miasta. Sam dokładnie nie wiedział, co tam robi, łapy jakoś same go tam zaniosły. Na pewno nie próbował szukać matki, to pewne. Może to ten dziwni, ale ostry zapach go przywlókł aż tutaj? Machnął niezadowolony ogonem. Liczył na to, że zauważy tu coś ciekawego, jednak nic. Hmm, wygląda na to, że jednak się nie zawiedzie... Od tyłu omiótł go słodki, obcy zapach, kuszący, by poznać jego źródło. Obrócił się i ujrzał przed sobą śliczną sunię, pokroju golden retrievera, jednak znacznie drobniejszą, z rudą, rzucającą się w oczy sierścią. Nieznajoma zdawała się przerażonym szczeniakiem, może nieco starszym od Raya. Chciała szybko umknąć i uniknąć problemów, jednak nie udało się jej to.
— Hej, ty! — zamarła bez ruchu, gdy zauważyła, że podchodzi do niej Ray. — Kim jesteś?
— J-ja? Ah, tak, ja... Jestem Melian — przedstawiła się nieśmiało. Młody pies spróbował podejść do niej nieco czulej. Zaintrygowała go osoba nijakiej Melian i z przyjemnością poznałby ją z bliska.
— Co tu robisz?
— Mieszkam niedaleko, w ciepłym domu, wraz z moimi ludźmi. Tylko się przechadzam... Słyszałam o psach z pobliskiej wioski i mam nadzieję, że żaden mi nie zagrozi — wymusiła lekki uśmiech, a Ray cicho się zaśmiał. Ich rozmowa trwała jeszcze dłuższy czas. Wymienili się podstawowymi informacjami na swój temat, a w głowie naszego ucznia pojawiła się myśl, że Melian jest równie dobra, jak Yass, a może nawet nieco lepsza... Zakończył rozmowę, gdy zauważył, że zbliża się do nich nikt inny, jak sama Yasmine. Szybko pożegnał się z nowo poznana i podbiegł do przyjaciółki. Tak, tak już chyba mógł ją nazwać. Chętnie opowie jej o Melian, może nawet ona zechce się z nią zaprzyjaźnić!
Yasmine?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz