— Wiesz, że jeśli się nie pozabijamy, prędzej czy później będziemy musieli pewnie wykonać kilka kroków do przodu i... że jeśli zdecydujemy się zostać oficjalną parą, to zostaniesz Betą? — spytała jednak, dość cicho i z wyraźnie wyczuwalnym wahaniem. — Jeśli to za wiele, to oczywiście zrozumiem — uśmiechnęła się gorzko.
Samiec westchnął. Owszem, w jego głowie przez sekundkę przeszła myśl o takiej możliwości. Wiedział, że jeśli ich uczucie wciąż będzie trwało, w końcu zechcą stać się oficjalną parą. Tym samym Concorde będzie musiał zająć stanowisko Bety, być jednym z ważniejszych psów. Sama wizja objęcia takiej pozycji nie odstraszała go na tyle, aby rezygnować z tego, co między nim a Erato się zrodziło. Uważał, że sprostałby wyzwaniu, jakim było przejęcie pieczy nad wojskiem.
Bardziej niepokoił go fakt, iż Erato, jako jedna z najważniejszych samic tuż po Alfie, będzie musiała kogoś po sobie zostawić. Gdyby zostali wpisani do Wielkiej Księgi, musieliby zapewne poruszyć ten temat i postarać się o następcę.
Możliwe ojcostwo na pewno nie było czymś, o czym samiec marzył. Nie chciał jednak jej tego mówić, mógłby zepsuć krążącą wokół nich atmosferę. Zresztą, dopóki nie było pewne, że rzeczywiście ów parą zostaną, nie czuł potrzeby, by ruszać ten temat.
— Wdepnąłem już w wielkie bagno, więc wycofanie się nie będzie dobrym pomysłem — posłał jej zadziorny uśmiech, chcąc rozwiać jej wątpliwości i wywołać odrobinę humoru.
— Mogę się poświęcić dla ciebie, jeśli będzie potrzeba — odstąpił ze wcześniejszego gestu, przybierając ten bardziej szczery.
W oczach wybranki jego serca spostrzegł pewnego rodzaju ulgę i zadowolenie jego odpowiedzią. Na znak potwierdzenia swoich słów i dania zupełnej pewności, iż nie były to puste słowa, samiec przytulił się do suki. Poczuł, jak ta zatapia pysk w jego sierści, podobnie jak on sam. Wciągnął jej niepowtarzalną, wręcz uzależniającą woń. Nie miał złudzeń, że był szczęśliwy. Fakt, że oplotła go miłość, był czymś wspaniałym.
— A teraz nie zaprzątaj sobie głowy takimi myślami, na wszystko przyjdzie czas — mruknął, oddalając się nieco od samicy.
Wpatrzył się w jej pyszczek, a do głowy przyszedł mu pomysł. Chciał spędzić z nią jakoś czas, w taki sposób, aby chociaż na moment nie musieli rozmyślać o przyszłości.
— Robimy sobie chwilę wolnego — oznajmił pewnym głosem, gestem łba zachęcając Erato do podążania za nim. — W końcu trzeba zacząć zachowywać się odrobinę jak para, a z tego, co mi wiadomo, to spędzają czasem ze sobą czas na "romantycznych" spacerach — dodał, unosząc zawadiacko brew, a przedostanie słowo wypowiedział z sarkazmem.
Erato?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz