Od Hebe CD. Mojito

      Patrzyła za odchodzącym samcem, ale żadna cząsteczka niej nie drgnęła, aby go zatrzymać. Nie chciała jeszcze bardziej komplikować sobie życia i podniecać niezidentyfikowanych uczuć, którymi do niego pałała.
Gdy zniknął z zasięgu jej wzroku, odwróciła się i wbiła spojrzenie złotych ślepi we własne odbicie na tafli wody. Nie może poświęcić się dla niego w takim stopniu. Ale jeśli tego nie zrobi, straci go. Być może na zawsze.
– Kurwa – wyrzuciła z siebie przekleństwo, które cisnęło jej się na język, nie dbając już o kulturę.
Oczami wyobraźni widziała minę swojej matki, gdyby usłyszała, jak wyraża się jej córka. Aktualnie o to nie dbała.
Wyprostowała się i zaciągnęła morskim powietrzem. Nie będzie się mazać, jest dużą, niezależną dziewczynką.
Przypomniała sobie, że nie jest w tym bagnie sama i jest ktoś, kto może udzielić jej rady. Oblizała instynktownie pysk, otrzepała się, jakby to miało pomóc jej zrzucić z siebie ciężar emocji, po czym flegmatycznym kłusem opuściła port, a następnie miasto.
Droga do domu dłużyła jej się w wybitny sposób, a obce uczucie przypominające stres ściskało jej żołądek.
Może to był idealny moment na porzucenie sfory i wyruszenie w świat? Znak od losu, który miał ją popchnąć do działania? Mogła następnego poranka wkraść się na prom i popłynąć do Europy Środkowej – o ile dobrze się orientowała, stamtąd miałaby pełne pole manewru w kontekście dalszych wypraw.
Wkroczyła na uliczki rybackiej wioski i manewrując między labiryntem drewnianych chatek, odnalazła tę, której szukała. Wskoczyła sprawnie na taras i zapukała może zbyt nerwowo do drzwi, w których sekundy później pojawiła się trójkolorowa suka.

– Hebe? – uśmiechnęła się pogodnie, jak to miała w zwyczaju, jednak młoda łowczyni nie odwzajemniła jej gestu.
– Jest tata? – mruknęła, minąwszy matkę, która machnięciem łapy zaprosiła ją do środka i poprowadziła do kuchni.
Hebe siadając przy stole, rozejrzała się machinalnie po wnętrzu i zatrzymała wzrok na pysku emerytowanej suki Beta. Ta pokręciła przecząco głową i oznajmiła:
– Wyszedł coś załatwić.
– Mhm – wymamrotała młodsza z samic i skinęła pyskiem. – Bez owijania w bawełnę, mamo. Mam kłopot.
Kurwa, potężny kłopot, chciała dodać, ale na czas ugryzła się w język.
Rodzicielka usiadła naprzeciwko niej, a na jej obliczu wymalowało się wyraźne zmartwienie. Oczywiście padło typowe pytanie
– "co się dzieje, skarbie?", ale Hebe ledwo je zakodowała. Czuła posmak krwi w pysku, miała wrażenie, że szkarłatna ciecz szumi jej w uszach.
Uśmiechnęła się kpiąco, jakby sama do siebie.
"Hebe?", padło z ust jej matki, więc w końcu postanowiła obdarzyć ją swoim spojrzeniem i powiedzieć, co jest na rzeczy.
– Tkwię w bagnie po uszy, wiesz? – zaczęła, ale zauważyła, że nie da rady wysiedzieć w miejscu, więc podniosła się i zaczęła chodzić po pomieszczeniu. – Mojito wyznał mi miłość.
Zerknęła na matkę, która nie zdołała ukryć zdziwienia, i zazgrzytała zębami z rodzącej się w niej złości. Sierść na jej karku mimowolnie się zjeżyła, chodząc więc w kółko, wyglądała, jakby zaraz miała rzucić się komuś do gardła.

– Rozumiesz?! – nie zdołała zapanować nad tonem swojego głosu. – Wyznał mi miłość – powiedziała z naciskiem, jakby to była największa obelga, jaką w życiu usłyszała. – Nie zdziw się, jak nagle zniknę i nie znajdziecie mnie w żadnym zakątku tego kraju. Mówię poważnie. Może od następnego miesiąca będę żyła gdzieś na Karaibach.
Jej organizm dopiero teraz odreagowywał natłok emocji. Wiedziała jednak, że była zdolna obrócić wypowiedziane słowa w czyny. I była wręcz pewna, że jej matka również miała tego świadomość. Usiadła w końcu ponownie przy stole i wlepiła wzrok w widok za oknem.
– Hebe... – starsza suka zabrała w końcu głos. – Mojito to dobra partia.
Chyba ze mnie kpisz, mamo?
Łowczyni rzuciła jej piorunujące spojrzenie, jednak dawna Beta kontynuowała:

– Miałabyś zagwarantowaną stabilną przyszłość. Zapewniłby ci bezpieczeństwo. Poza tym przyjaźnicie się od dziecka, zna cię na wylot. Jestem pewna, że zadbałby o ciebie, jak nikt inny, Hebe.
Z gardła młodej samicy wyrwał się nerwowy śmiech.

– Może i byłabym bezpieczna, ale również spętana niewidzialnymi łańcuchami – rzuciła ostrzej niż zamierzała. – Na zawsze uwięziona w szklanej bańce przywództwa i sfory. Piękne życie, nie?
Mogła się tego spodziewać. Zapomniała, jak bardzo się różnią. Takie istnienie odpowiadało jej matce, która nie była w stanie pojąć jej namiętnego pragnienia wolności.
Bolał ją jednak fakt, że rodzicielka nie zapytała nawet, czy ona czuje coś do Alfy. Jakby jej emocje nie miały żadnego znaczenia.

– Nawet nie zadbałaś o moje uczucia, mamo. Czego ja oczekiwałam? – zapytała gorzko. – Zapomniałam już, że Erato również mówiłaś, że powinna się ustatkować i znaleźć wpływowego partnera. Ale nie tylko to się w życiu liczy, wiesz? Kocham cię, ale czuję się cholernie rozczarowana – zastrzygła uszami, po czym zamilkła.
Sama przyszła do matki po poradę, ale w głębi duszy liczyła, że ta ją poprze, że weźmie pod uwagę jej dziką naturę. A ona popatrzyła na sprawę przez swój pryzmat.

Mojito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette