Od Mojito C.D. Hebe

Spojrzał na nią niechętnie. Przyjął to wszystko o dziwo spokojnie. Jej słowa okazały się być dla niego tylko dobiciem wszystkiego co do tej pory wydarzyło się w jego życiu. Słowa, które wypowiedział już nie miały dla niego większego znaczenia. Teraz miał ochotę wrócić do swojego domu, zaszyć się tam na jakiś czas i spróbować sobie wszystko poukładać. W głowie i w życiu.
Cicho westchnąwszy, odwrócił się tyłem do trójkolorowej suczki.
— Wybacz. — wymamrotał cicho, patrząc na betonową posadzkę. — Mogłem nic nie mówić. — dodał, unosząc pysk w górę, spoglądając teraz w niebo. — Teraz wszystko zepsułem. Mogliśmy zostać przyjaciółmi. Ty miałabyś wolność, a ja... — nie dokończył. Przygryzł dolną wargę. Nie miałbym z tego nic. 
Odwrócił na chwilę pysk w jej stronę.
— Wracam do stada. — powiedział w końcu, wypuszczając powietrze nosem. — Obowiązki. — wycedził przez zęby. 
Ominął suczkę, kątem oka spoglądając na ukradzione przez niego jedzenie. Na sam widok pożywienia zaczęło go mdlić. Czuł, że jego żołądek skręca się i nawet przełknięta przez niego ślina cudem się do niego przedostaje.
Próbował nie odwracać pyska w jej stronę. Nie chciał, ale jego organizm uważał to za odruch bezwarunkowy. Przystanął na moment i odwrócił głowę. Wodził jednak wzrokiem w taki sposób, by nie spojrzeć na Hebe.
— Jakbyś coś kiedyś potrzebowała... — zawahał się na chwilę. — Wiesz gdzie mnie szukać. — postarał się o uśmiech, który tak często bywał na jego pysku. Aczkolwiek w tym momencie pojawił się tylko niewyraźny grymas. Wyprostował się i ruszył dalej, w kierunku centrum miasta, by dalej uliczkami wrócić na tereny przywłaszczone przez jego stado. 
Nie dał jednak rady wyjść z centrum. Przysiadł na głównej ulicy miasteczka, przy jednym z liczniej odwiedzanych przez ludzi sklepów. Co jakiś czas ktoś wchodził, inny wychodził. Siedząc tak, uświadomił sobie jak bardzo zależy mu na swojej dotychczasowej przyjaciółce. Jak bardzo potomkini pary beta zagnieździła się w jego sercu. Czuł, że dzisiaj już nie da rady wrócić do swojego domu. Łapy ledwo trzymały ciężar jego ciała. 
Licząc w duchu, że trójkolorowa suczka zdecydowała się opuścić port, ruszył w jego kierunku. Było to jedyne miejsce, w którym mógł bezpiecznie spędzić resztę dnia i noc. Zatrzymał się jednak na rogu, widząc ją stojącą wciąż nad brzegiem, wpatrującą się w swoje odbicie w wodzie. Zastygł w bezruchu, gdy nagle suczka odwróciła głowę. Wszystkie jego mięśnie zatrzymały się w połowie kroku. Miał wrażenie, że nawet mięsień sercowy w jego klatce piersiowej zatrzymał się. 
Szybko jednak otrząsnął się i odwrócił. Tchórz. 

< Hebe? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette