Bądź silny, wytrzymaj. Ciągle sobie powtarzał, lecz nijak owe słowa się sprawdzały. Rowan im bardziej był starszy, tym mocniej odczuwał brak sensu swego istnienia. Nie był nikomu potrzebny, on nie potrzebował nikogo, a traumatyczne wydarzenia tylko bardziej potęgowały jego ponure myśli.
Początkowo chciał z tym walczyć. Był wojownikiem, nie mógł być słaby i się poddawać. Uczęszczał na wizyty z tutejszym psychologiem, które zdawały mu się pomagać, ale na krótko. Mimo to wciąż stawiał się na spotkaniach z czekoladowym samcem, tym samym robiąc dobrą minę do złej gry. Łudził siebie i otoczenie, że czuje się doskonale, chociaż tak nie było. Czuł się zmęczony i przygnębiony. Jedyne czego pragnął, to po prostu zdechnąć i przestać użerać się z tym okrutnym światem. Najpierw był cierpliwy, spokojnie czekał na śmierć. W końcu jego wiek był dość zaawansowany, musiało mu zostać niewiele czasu. Niestety im dłużej wyczekiwał kostuchy, tym bardziej tracił chęci na ową czynność. Obiecał sobie, że jeśli w ciągu kilku tygodni śmierć nie zdecyduje się do niego przyjść, to on sam się do tego przyczyni.
Szedł spokojnie po kamiennym, nierównym szlaku. Słońce chyliło się ku zachodowi, powodując cudowny widok, ale on mało obchodził owczarka.
Zdyszany wdrapał się na szczyt góry. Ostatkami sił zbliżył się do krawędzi, spoglądając w dół. Idealna odległość, by ledwie poczuć bolesne spotkanie z ziemią.
Jego płuca ostatni raz nabrały powietrza. Skierował błękitne ślepia na krwistą kulę, która znikała za horyzontem. Zamknął je, odrywając kończyny od powierzchni. Jego słońce zaszło.
Ujrzał ciemność. Ciemność, przez którą przebijało się niewielkie światło. Znajdował się w miejscu, w które nieraz powątpiewał. Czy w tym świecie będzie mógł zobaczyć ją?
Rowan popełnia samobójstwo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz