Od Ulricha CD. Ziny

Podniósł łeb. 
Śnieżnobiały, muskularny samiec ledwo odznaczał się na tle białego puchu, który delikatnie otulał ziemię. Jego wyraźnie zarysowane uszy przecinały mroźne powietrze, niczym dwa radary poszukując źródła dochodzących dźwięków, a trzeba wiedzieć, że las pomimo zimowej aury, był ich pełen. Najemnika ciekawiły najbardziej narastające w swej intensywności odgłosy, świadczące o obecności innego psa.
Jego ciemne ślepia kontrastowały z nieskazitelnym futrem, choć te pod wpływem przedzierających się promieni słońca, przywodziły na myśl płynne złoto. Ach, ile istnień zdołało zatopić się w ich głębi. Ile dusz pragnęło odkryć skrywane w nich tajemnice, a ile z nich pożądało tylko jednego, aby te oczy były tylko do ich dyspozycji. Ich wyraz jednak pozostawał niewzruszony. Czyżby fatamorgana? Przytłumiony, metaliczny połysk, ot co. Próżno doszukiwać się w nich oznak jakiegokolwiek ciepła. Zajęte były obserwowaniem poczynań pewnej suczki, którą w końcu udało im się dostrzec. Spoglądały na jej odważne łowieckie podrygi, spod wykrzywionych w ciekawskim grymasie brwi. 
Samiec prychnął cicho, a niedoszła ofiara poruszyła się nieznacznie. Gryzoń już wiedział, że jest czyimś celem. Jego drobne serduszko uderzało w zastraszającym tempie, a Ulrich był pewien, że każdy pozostały mięsień w ciele tego biedaka był spięty i gotowy do walki o życie. 
Najemnik przeniósł ciężar swojego ciała na przednie łapy, nachylając się nad powalonym konarem. Zależało mu na jak najlepszych wrażeniach. Był ciekaw, jak nieznajoma poradzi sobie z wyzwaniem. Skupił się na jej ostrożnych ruchach, na tym jak odmierzyła odległość i po kilku krokach zastygła w bezruchu. Ulrich zacisnął zęby.
Teraz, teraz! - pomyślał.
Suka poderwała się do biegu. Dobrze jej szło, obserwator przez chwilę nawet dał wiarę, że polowanie zakończy się sukcesem. Sam cały był spięty. Z głośnym świstem wciągnął powietrze, gdy biała pokrywa zapadła się pod niedoszłym łowcą. Najemnik zmrużył oczy i wybuchnął głośnym śmiechem, gdy puch powoli opadał, a echo roznosiło wieści o wygranym życiu. Mały zwierz, który kilka sekund temu był ofiarą, nie zmarnował danej mu szansy, gdy Ulrich wyszedł z kryjówki, po lemingu nie było już śladu. 
- Niby co cię tak bawi? - samiec nie mógł powstrzymać śmiechu. Wpatrywał się w jej szeroko rozstawione łapy, dumnie wypiętą pierś i uszy ściśle przylegające do czaszki. 
- Och, pozwól proszę, że pozostawię to pytanie bez odpowiedzi - odparł nonszalancko, a kącik jego ust powędrował nieznacznie w górę. - Nie zrozumiałabyś - dodał z odrobiną kpiny, przekrzywiając łeb w bok. 
Suczka zmarszczyła brwi i prychnęła pod nosem. 
Między nimi zapanowała cisza, bitwa toczyła się w innym wymiarze. Psy krzyżowały między sobą spojrzenia, czekając, aż to drugie nie wytrzyma i odpuści. 
Najemnik przysiadł w bezpiecznej odległości, nie dając po sobie poznać, że wewnętrznie cała sytuacja zaczyna go nie tyle co nużyć, a irytować. Dlaczego przeciwniczka pozostawała nieugięta? 
- Trafiła kosa na kamień - syknęła w końcu, a sierść na jej karku stanęła dęba. 
- W rzeczy samej - mruknął jakby do siebie, wywracając oczami. Tym samym przegrał ich małe starcie, co wywołało natychmiastowe rozpogodzenie u jego towarzyszki. 
W jego umyśle pojawiła się mała iskierka, którą odczytał - błędnie, czy też nie - jako zaciekawienie. Może czas najwyższy poznać kogoś z nowej społeczności i zobaczyć co sfora ma do zaoferowania prócz schronienia i pożywienia. 

Zina?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette