Śnieżnobiały, muskularny samiec ledwo odznaczał się na tle białego puchu, który delikatnie otulał ziemię. Jego wyraźnie zarysowane uszy przecinały mroźne powietrze, niczym dwa radary poszukując źródła dochodzących dźwięków, a trzeba wiedzieć, że las pomimo zimowej aury, był ich pełen. Najemnika ciekawiły najbardziej narastające w swej intensywności odgłosy, świadczące o obecności innego psa.
Jego ciemne ślepia kontrastowały z nieskazitelnym futrem, choć te pod wpływem przedzierających się promieni słońca, przywodziły na myśl płynne złoto. Ach, ile istnień zdołało zatopić się w ich głębi. Ile dusz pragnęło odkryć skrywane w nich tajemnice, a ile z nich pożądało tylko jednego, aby te oczy były tylko do ich dyspozycji. Ich wyraz jednak pozostawał niewzruszony. Czyżby fatamorgana? Przytłumiony, metaliczny połysk, ot co. Próżno doszukiwać się w nich oznak jakiegokolwiek ciepła. Zajęte były obserwowaniem poczynań pewnej suczki, którą w końcu udało im się dostrzec. Spoglądały na jej odważne łowieckie podrygi, spod wykrzywionych w ciekawskim grymasie brwi.
Samiec prychnął cicho, a niedoszła ofiara poruszyła się nieznacznie. Gryzoń już wiedział, że jest czyimś celem. Jego drobne serduszko uderzało w zastraszającym tempie, a Ulrich był pewien, że każdy pozostały mięsień w ciele tego biedaka był spięty i gotowy do walki o życie.
Najemnik przeniósł ciężar swojego ciała na przednie łapy, nachylając się nad powalonym konarem. Zależało mu na jak najlepszych wrażeniach. Był ciekaw, jak nieznajoma poradzi sobie z wyzwaniem. Skupił się na jej ostrożnych ruchach, na tym jak odmierzyła odległość i po kilku krokach zastygła w bezruchu. Ulrich zacisnął zęby.
Teraz, teraz! - pomyślał.
Suka poderwała się do biegu. Dobrze jej szło, obserwator przez chwilę nawet dał wiarę, że polowanie zakończy się sukcesem. Sam cały był spięty. Z głośnym świstem wciągnął powietrze, gdy biała pokrywa zapadła się pod niedoszłym łowcą. Najemnik zmrużył oczy i wybuchnął głośnym śmiechem, gdy puch powoli opadał, a echo roznosiło wieści o wygranym życiu. Mały zwierz, który kilka sekund temu był ofiarą, nie zmarnował danej mu szansy, gdy Ulrich wyszedł z kryjówki, po lemingu nie było już śladu.
- Niby co cię tak bawi? - samiec nie mógł powstrzymać śmiechu. Wpatrywał się w jej szeroko rozstawione łapy, dumnie wypiętą pierś i uszy ściśle przylegające do czaszki.
- Och, pozwól proszę, że pozostawię to pytanie bez odpowiedzi - odparł nonszalancko, a kącik jego ust powędrował nieznacznie w górę. - Nie zrozumiałabyś - dodał z odrobiną kpiny, przekrzywiając łeb w bok.
Suczka zmarszczyła brwi i prychnęła pod nosem.
Między nimi zapanowała cisza, bitwa toczyła się w innym wymiarze. Psy krzyżowały między sobą spojrzenia, czekając, aż to drugie nie wytrzyma i odpuści.
Najemnik przysiadł w bezpiecznej odległości, nie dając po sobie poznać, że wewnętrznie cała sytuacja zaczyna go nie tyle co nużyć, a irytować. Dlaczego przeciwniczka pozostawała nieugięta?
- Trafiła kosa na kamień - syknęła w końcu, a sierść na jej karku stanęła dęba.
- W rzeczy samej - mruknął jakby do siebie, wywracając oczami. Tym samym przegrał ich małe starcie, co wywołało natychmiastowe rozpogodzenie u jego towarzyszki.
W jego umyśle pojawiła się mała iskierka, którą odczytał - błędnie, czy też nie - jako zaciekawienie. Może czas najwyższy poznać kogoś z nowej społeczności i zobaczyć co sfora ma do zaoferowania prócz schronienia i pożywienia.
Zina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz