Od Cyklamena CD. Flokiego

  Praktycznie cały czas przesiadywał przy brzegu wyspy. Mama Cyklamena za każdym razem próbowała go namówić, aby zawarł znajomości z innymi szczeniętami, ale na darmo. Młody samczyk nie czuł się komfortowo w towarzystwie rówieśników lub też starszych szczeniąt. Nie potrafił się z nimi dogadać, bał się ich i tego, że zostanie przez nich wyśmiany. Dlatego wolał przebywać z samym sobą i obserwować przyrodę. Tylko ona, zaraz po rodzicach rzecz jasna, wnosiła do krótkiego życia szczeniaka drobinkę szczęścia.
  Wpatrywał się w taflę wody, dopóki nie zagadnął do niego jakiś obcy samiec. Cyklamen na początku się go bał. Był taki wielki i... i... po prostu przerażający. Nie miał pojęcia, dlaczego pies, który przedstawił mu się jako Floki z nim rozmawiał. Zamierzał mu zrobić krzywdę, czy po prostu jego przyjazne nastawienie było szczere? Samczyk niczego nie rozumiał.
— Pływałeś kiedyś? — Samiec podszedł do wody i zanurzył w niej dwie przednie łapy. — O, ciepła — mruknął zdziwiony. — Spróbuj.
  Szczeniak posłał przelotne spojrzenie nowo poznanemu samcowi, po czym pokierował je na wodę. Zbliżył się do Flokiego, patrząc jak ten ma zanurzone łapy, chcąc postąpić tak samo.
  Pisnął cichutko, gdy jego łapki zetknęły się z cieczą. Początkowo skrzywił pyszczek, ale po chwili przekonał się, że czynność, którą właśnie wykonał nie jest taka zła. Spojrzał na dorosłego samca z delikatnym uśmiechem i pomachał ogonkiem.
— Teraz idziemy trochę do przodu, powolutku — zakomunikował, stawiając maleńkie kroki naprzód, a jego ciało bardziej się zatapiało w cieczy.
  Cyklamen wodził wzrokiem za samcem, niepewnie powtarzając jego czyny. Był niezwykle podekscytowany,  gdy szedł coraz głębiej.
  Spanikował nieco, gdy jego łapy oderwały się od powierzchni. Piszczał i machał kończynami, chlapiąc ciecz na wszystkie strony.
— Hej, spokojnie — Floki natychmiast znalazł się przy szczenięciu. Jednak łagodny głos dorosłego nie pomógł. — Powoli ruszaj łapami, woda cię utrzyma, nie utoniesz — tłumaczył. Jednak szczeniak był tak przestraszony, że nie potrafił wykonać poleceń.
— Idziemy na brzeg — oznajmił, gdy sytuacja robiła się zbyt niebezpieczna. Floki złapał Cyklamena za kark, wychodząc na brzeg.
  Po ciele samczyka skapywała woda, podobnie jak z sierści Flokiego. Młody trząsł się odrobinę.
— Wszystko w porządku? — zapytał samiec, otrzepując się z wody.
— T...tak — bąknął, próbując naśladować jego postępowanie. — Cyklamen — dodał ciszej, nie patrząc już na wcześniejszą sytuację.
— Proszę? — Floki przekrzywił łeb.
— Cyklamen — powtórzył.
— Cyklamen? — zamyślił się przez chwilę. — Tak ci na imię? — zapytał, a młody pokiwał twierdząco głową.

Floki?

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette