— Zapraszam cię do salonu. — wskazał łapą na pomieszczenie po ich lewej stronie. Davonna przekroczyła próg pomieszczenia. — Nie wiem... Napijesz się czegoś? Zjesz coś? — dodał po chwili zawahania.
Czarna zatrzymała się, chwilowo rezygnując ze spoczęcia na kanapie.
— Chętnie się czegoś napije — odwróciła do niego łeb.
— Czego dokładniej? — biały samiec przekrzywił głowę.
Suka zamyśliła się na chwilę, odrzucając każdy, możliwy napój, jaki tylko udało jej się przywołać.
— Mogę poprosić o coś mocniejszego? Jakieś wino, cokolwiek, co ma w sobie trochę alkoholu — spojrzała na niego pytająco. Sama nie wiedziała, czemu naszła ją ochota na takiego rodzaju napoje. Czuła, że potrzebuje trochę się rozluźnić.
— Jasne. Już idę — na jego pysku zjawił się delikatny uśmiech, po czym udał się do innego pomieszczenia.
Davonna w czasie, w którym nie było przy niej samca Alfa, ułożyła się wygodnie na kanapie i czekała. Z ciekawości pooglądała trochę salon, w którym miała okazję gościć.
Po jakimś czasie do pokoju wrócił Mojito, w towarzystwie butelki wina. Wrócił się jeszcze na chwilę, w celu przyniesienia naczyń, w którym to alkohol miał przebywać. Śnieżnobiały samiec nalał po równo czerwonej cieczy do kieliszków.
— Dziękuję — suczka posłała w jego stronę uśmiech, po czym wzięła łyk alkoholu. — Wytrawne — zaśmiała się, patrząc się na towarzysza.
— Byle czego bym nie wziął — przybrał zadziorny uśmieszek, również kosztując trunku.
Po chwili między dwójką wywiązała się niewinna i koleżeńska pogadanka. Davonna za bardzo zatraciła się w dyskusji, że nie zauważyła, jak często zaczyna sięgać po wino.
Gdyby tylko wiedziała, że jej malutka prośba była jedynie kamyczkiem, który miał za sobą pociągnąć lawinę, podjęłaby zupełnie inne decyzje.
Minęło kilkanaście minut, a kruczoczarna suka zaczęła czuć znużenie. Zamrugała kilka razy, chcąc jakoś bardziej się pobudzić. Patrzyła na cokolwiek, aż wreszcie jej wzrok spoczął na białym samcu.
Czy jej się to tylko zdawało, czy Mojito naprawdę był tak zabójczo przystojny? Jeśli tak, to czemu nie dostrzegła tego wcześniej? Potrząsnęła głową, czując, że za bardzo dała się ponieść własnej analizie jego osoby. Skarciła jeszcze siebie w myślach, że pozwoliła sobie na tak niestosowną myśl. Oh, ale na bogów, jak mogła się oprzeć tak cudownej istocie, jaką był samiec Alfa? Z objęć jej rozmyślań uwolnił ją jej towarzysz:
— Skończyło się — zauważył, wskazując pyskiem na pustą butelkę. — Przynieść jeszcze? — spojrzał na nią odrobinę nieprzytomnie. Czy nim także po części władał alkohol?
Gdy spotkał się z twierdzącym skinieniem pyska Davonny, podniósł się z siedziska, powoli wychodząc z salonu.
— Czekaj, pójdę z tobą — oznajmiła, ledwie się podnosząc z kanapy. Serio? Jedna butelka tak na mnie podziałała?
Nie usłyszała nic ze strony Mojito, więc uznała, że zgodził on się na jej towarzystwo. Wesoło ruszyła za białym samcem do kuchni.
Gdy zobaczyła, jak nieudolnie jej towarzysz grzebie w szafce, zdecydowała się dołączyć do poszukiwań.
— Pomogę... — nie dokończyła. Powodem jej nagłego milczenia było to, iż w momencie, w którym się pochylała, aby pomóc w szukaniu, Mojito akurat się podnosił. Wskutek czego ich pyski, nie, nie nosy, zostały ze sobą złączone.
Davonnę o dziwo nie zalała fala wstydu, czy też zażenowania, wręcz przeciwnie. Może to wypite przez nią wino dodawało jej odwagi? Lepszego wyjaśnienia nie dało się znaleźć.
Odsunęła odrobinę czarny pysk od zaskoczonego psa. Wpatrywała się przez chwilę w jego błękitne ślepia, po czym, nie wiedząc jakimi emocjami była kierowana, obdarzyła go króciutkim i delikatnym pocałunkiem. Nie miała pojęcia, co właśnie w tym momencie uczyniła.
Mojito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz