— Owszem, jest. — rzucił w końcu cicho, biorąc przy tym łyk herbaty. Kątem oka spojrzał na swoją przyjaciółkę, która rozglądała się po pomieszczeniu lekko zmieszana. Jedno spojrzenie w jej kierunku spowodowało, że na jego pysku pojawił się niespodziewany, delikatny uśmiech. Miał wrażenie, że nie traktuje jej tak samo jak w czasach gdy byli szczeniętami. Oboje zmienili się od tamtego czasu. Pamięta jak dziś jaka była Hebe jako szczenię. W pewnym sensie czuł się odpowiedzialny za zmianę jej osobowości.
Odwrócił wzrok, ponownie wpatrując się w parującą ciecz w kubku.
— Chciałbym kiedyś... — zaczął, a Hebe spojrzała na niego pytająco. — Zobaczyć jak jest w Anglii. To nie możliwe dla psa takiego jak ja... Ale pomarzyć można. — mruknął cicho. Trójkolorowa suczka uśmiechnęła się delikatnie w jego kierunku. — Czasami miewam za złe rodzicom, że mieszkamy w stadzie, i że nie możemy być niczym te wszystkie samotne wilki, niezależni od nikogo. Innymi razy dziękuję za to, że żyję w tej społeczności. Nie wiem jaki bym był gdybym za szczeniaka nie poznał ciebie. Nie zapomnę tamtego dnia do końca życia.
— Zapewne z dwóch powodów. — usłyszał cichy chichot Hebe. Spojrzał karcąco w jej kierunku.
— Do teraz został mi uraz do wody. — burknął w jej kierunku, przymykając lekko swoje błękitne ślepia.
— Kto by pomyślał, że będziemy swoimi przeciwieństwami.
— Ty stałaś się mną, a ja tobą. — westchnął tylko. Nie wiedział co stało się z jego osobą od tamtego czasu. Zmienił się diametralnie. Starał się przestrzegać wszystkich wyznaczonych mu zasad, które wcześniej tak skrupulatnie łamał.
Dokończyli herbatę, Mojito odniósł kubki do kuchni, a gdy wrócił do salonu, zauważył, że Hebe nie należy do najbardziej wypoczętych. Uśmiechnął się nieśmiało, podchodząc do niej. Suczka podniosła wzrok na niego.
— Pójdę już do domu. — podniosła się z kanapy. — Ja jestem zmęczona, a i tobie przydałby się odpoczynek. — wyjaśniła.
— Odprowadzę cię. — wypalił prędko. — Bez żadnych sprzeciwów. — dodał gdy suczka otworzyła pysk by coś powiedzieć.
Szli w ciszy, ramię w ramię wzdłuż brzegu fiordu, w kierunku domu zamieszkiwanego przez Hebe. W końcu trójkolorowa suczka zdecydowała się przerwać milczenie.
— Wiesz, że nie musiałbyś mnie odprowadzać. Jestem dużą dziewczynką. — posłała mu zadziorny uśmiech. Mojito przewrócił oczyma.
— Owszem, aczkolwiek wolę mieć pewność, że wrócisz do domu cała i zdrowa. — na jego pysku pojawił się delikatny uśmiech.
— Twierdzisz, że poradziłbyś sobie lepiej niż ja jakby cię ktoś zaatakował?
— Tego nie powiedziałem. — odparł, przymykając ślepia.
— Zasugerowałeś. — syknęła cicho. Biały samiec ponownie przewrócił oczyma.
Dalej szli w milczeniu. Mojito nie miał zamiaru sprzeczać się ze swoją przyjaciółką o taką głupotę. Znaleźli się w końcu w miejscu, w którym znajdowały się chatki rybackie. Szedł za Hebe, która prowadziła go w kierunku swojego domostwa.
— To tutaj. — stanęła na stopniu. Odwróciła się jeszcze na chwilę w kierunku samca alfa. Ich spojrzenia się skrzyżowały, a na pyskach pojawiły się uśmiechy.
— Hebe, ja... — zaczął, chcąc powiedzieć coś, co miało zaważyć na reszcie jego życia. W ostatniej chwili ugryzł się jednak w język. — Ja... Życzę ci dobrej nocy. — poprawił się, a uśmiech zniknął z jego pyska. Pies spuścił głowę i odwrócił się.
< Hebe? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz