Od Cheopsa CD. Koemedagg

  — Zazwyczaj sam chodzisz na takie patrole? — dopiero pod koniec własnych słów przekrzywiła łebek tak, że jej spojrzenie spadło na bok mordki dobermana: — Z tego, co się orientuje to...Chyba nie ma zbyt wielu obrońców w sforze? — zagaiła.
  Cheops obdarzył przelotnym spojrzeniem postać samicy, kierując je zaraz z powrotem przed siebie.
— Obecnie sam pełnię tę funkcję — przybył z odpowiedzią jednocześnie na dwa pytania, zadane przez jego towarzyszkę, nie pozwalając, by rozmowa uśpiła jego czujność, gdyż uważnie wypatrywał jakichś zagrożeń. — Gdyby w naszych szeregach byłby strażnik, mógłbym patrolować razem z nim — westchnął, poruszając uszami na boki, w celu usłyszenia niepokojących dźwięków.
— Ciężko jest tak patrolować tyle terenów w pojedynkę? — padło kolejne pytanie.
— Trochę tak, patroluje dłużej, niż mogłoby to przebiegać z kilkoma obrońcami, bądź strażnikami, aczkolwiek nie narzekam — odparł, chwilowo zwalniając, co Koemedagg powtórzyła.
  — Czekaj — zatrzymał się, kierując łeb w prawą stronę. Wyraźnie było słychać, jak intensywnie obrońca poruszał nozdrzami. Wyłapywał zapach, robiąc kilka kroków do przodu.
  Po chwili takiego badania woni Cheops odwrócił się do swojej towarzyszki.
— Czy wszystko w porządku? — przekrzywiła łeb, a samiec z jej dwukolorowych ślepi wyczytał ciekawość.
— Niepokoi mnie ten zapach, czujesz? — łagodnym spojrzeniem zachęcił ją do złapania owej woni.
  Minęła chwila, gdy Koemedagg odparła:
— Tak.
— Może to być zwykłe, niewielkie zwierzę, ale może też się okazać, że będziemy mieć do czynienia z obcym psem, bądź wilkiem — wyjaśnił, nie spuszczając wzroku z jej pyska. — Trzymaj się blisko i miej oczy oraz uszy szeroko otwarte — polecił poważnym głosem. Gdy spotkał się z powolnym skinieniem głowy suczki, Cheo ruszył ostrożnie na przód, a po chwili dostrzegł, jak Koe idzie za nim ramię w ramię.
  Że też ten patrol, zamiast spokojnym musiał akurat teraz zesłać możliwe zagrożenia. Oczywiście, tak jak samiec wspomniał wcześniej, nie musiało to zapowiadać niebezpieczeństwa, ale ostrożności nigdy nie było za wiele.
  Kiedy zapach nabierał na sile, obrońca wraz z pielęgniarką zwolnili. Cheops uważnie wędrował oczętami po malującej się wokół nich naturze.
— Widzisz coś? — zwrócił się cicho do towarzyszki.

Koemedagg?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette