— Ciężko jest tak patrolować tyle terenów w pojedynkę? — padło kolejne pytanie. — Trochę tak, patroluje dłużej, niż mogłoby to przebiegać z kilkoma obrońcami, bądź strażnikami, aczkolwiek nie narzekam — odparł, chwilowo zwalniając, co Koemedagg powtórzyła poruszając z lekkim zaskoczeniem uszami. W momencie w którym kompletnie się zatrzymali, sunia podobna do border collie rozejrzała się po okolicy pytająco.
— Czekaj — zatrzymał się, kierując łeb w prawą stronę. Spojrzenie suni powoli również skręciło w tamtą stronę a do jej uszu dostał się charakterystyczny dźwięk pracujących nozdrzy, co wskazywało na to, że obrońca coś wyczuł. Po chwili takiego badania woni Cheops odwrócił się do swojej towarzyszki.
— Czy wszystko w porządku? — zapytała cicho i lekko przekrzywiła łeb, a w jej dwukolorowych ślepiach błysnęła ciekawość i lekka niepewność. Szli już jakiś kawałek i okolica była naprawdę spokojna, czyżby coś miało to przerwać?
— Niepokoi mnie ten zapach, czujesz? — łagodnym spojrzeniem zachęcił ją do złapania owej woni. Minęła chwila, gdy Koemedagg odparła:
— Tak.
— Może to być zwykłe, niewielkie zwierzę, ale może też się okazać, że będziemy mieć do czynienia z obcym psem, bądź wilkiem — wyjaśnił, nie spuszczając wzroku z jej pyska na co sunia przełknęła powoli ślinę i westchnęła cicho pod nosem. A jednak, wpakowała się w niemałe bagno! Liczyła na coś odprężającego i w duchu prosiła, aby ten niepokojący zapach okazał się jedynie niewielkim stworzeniem niezdolnym do skrzywdzenia kogokolwiek. Już nawet nie chodziło o to, że mogłoby im się coś stać; szczęście mogło bowiem się do nich uśmiechnąć i mimo natrafienia na trop, minęliby się z zagrożeniem. Koemedagg była jednak myślami przy najgorszym scenariuszu a ten obejmował zagrożenie dla obecnych w domkach, innych członkach sfory. W tym jej ojca, siostry czy bezbronnych szczeniąt. Priorytetem było więc ustalenie z czym mieli do czynienia.
— Trzymaj się blisko i miej oczy oraz uszy szeroko otwarte — polecił poważnym głosem, na co sunia po chwili ciszy przytaknęła mu z powagą i ruszyła u jego boku wyostrzając swoje zmysły tak, bo jakkolwiek mu pomóc gdyby coś miało się wydarzyć. Zmysł powonienia miała całkiem dobry - jakoś przeszukiwała zarośla i zaspy w poszukiwaniu potrzebnych roślin, a ostry, alarmujący zapach niebezpieczeństwa zdawał się już wgryźć w jej nozdrza i zakodować w głowie. Sunęła lekko i ostrożnie, w całości skupiając się na otoczeniu. Teraz przez myśl jej nawet nie przechodziło aby się odzywać. Dopiero w momencie w którym zapach przybierał na sile, a Cheops zwolnił, beżowo-niebieska sunia również postąpiła podobnie, ostatecznie zatrzymując się kawałek za podpalanym obrońcą, unosząc łeb i uszy zastygając.
— Widzisz coś? — padło ciche pytanie, a Koe nie wydała z siebie żadnego dźwięku powoli podchodząc bliżej towarzysza, wpatrując się w okoliczną roślinność. Kiedy miała zaprzeczyć, dojrzała ruch w krzakach kawałek przed nimi, a wraz z tym odznaczającą się spomiędzy gałązek, jasno-szarą sierść, na której widok nieco mocniej przywarła do boku towarzysza czując narastający niepokój.
— Przed nami — wyszeptała cichutko
— W krzakach coś jest.
— W krzakach coś jest.
[ Cheops? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz