Od Hebe CD. Mojito

 Mimo że podtrzymywała jego podbródek łapą, nie udało jej się zmusić go do utrzymania kontaktu wzrokowego. Spuścił wzrok, ale ona wciąż wpatrywała się w jego lśniące od łez ślepia przebijające się przez półmrok panujący między nimi. Położyła po sobie uszy i na widok pogrążonego w nieskrywanym już bólu przyjaciela, poczuła ukłucie w sercu.
– Och, Mojito... – szepnęła, po czym bez zastanowienia zamknęła samca w czułym uścisku, aby w razie potrzeby mógł się w nią wtulić.
Schował pysk w jej sierści, a ona milczała, wiedziała bowiem, że żadne słowa nie są w stanie ukoić jego bólu i stłumić żałoby.  Przysiadła i dała samcowi tyle czasu, ile potrzebował, od czasu do czasu czując jak jego ciałem wzdryga stłumiony szloch. Oparła łebek na jego głowie i wpatrywała się w ciemność, w której pogrążyły się zaułki rybackiej wioski.
Jak się domyślała, mało kto miał okazję widywać swoich przywódców w takim stanie. Dla niej Mojito nie był jednak tylko Alfą, nigdy nie patrzyła na niego przez pryzmat jego pozycji – był jej bliskim przyjacielem. Istotą z emocjami, jak oni wszyscy. Nie oczekiwała od niego profesjonalizmu i kamiennej maski czy beznamiętności, jakie mogły kojarzyć się z wielkimi liderami. W swoim towarzystwie zawsze pozwalała mu na swobodę, na którą zasługiwał.
– Powinienem już iść… – wyrzucił z siebie cicho i ostrożnie odsunął się od suczki, nie spojrzawszy na nią.
W odpowiedzi pokiwała wyrozumiale głową i przyjrzała mu się uważnie. Wyciągnęła łapę w kierunku samca i otarła stróżkę łez spływającą po jego policzku.
– Potrzebujesz towarzystwa? – zapytała łagodnie.
Przez chwilę wyglądał jakby się zastanawiał, aż ostatecznie przytaknął. Hebe posłała mu krótki uśmiech, po czym skinęła charakterystycznie głową, zachęcając towarzysza do ruszenia.
– W takim razie chodźmy – dodała.
Milcząc, szli obok siebie wieczornymi uliczkami, mijając szereg czerwonych chatek.
Choć Hebe nie doświadczyła jeszcze straty bliskich, empatyczna część duszy podpowiadała jej, z jakim bólem musi się to wiązać.
Popatrzyła na nieboskłony przyozdobione niezliczonymi gwiazdami, myśląc o legendach, które uznawały je za dusze zmarłych. Było w tej teorii coś pięknego i poetyckiego, nie chciała jednak  rozdrapywać ran Mojito twierdzeniem, że może jego ojciec patrzy na niego teraz z góry. Nic by to nie pomogło. Wolała obdarować Alfę swoją obecnością, nie oklepanymi, w założeniu mającymi podnieść na duchu formułkami.

Mojito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette