Czas w sforze mijał spokojnie, no, może dla niektórych. W ostatnim czasie Północne Krańce, jak i żywot na ziemi pożegnał emerytowany samiec Alfa, Makbeth. Na pewno dla rodziny, jak i dla niektórych członków stada było to niezwykle przykre wydarzenie, w końcu odszedł jeden z najważniejszych psów w sforze.
Davonna starała się o tym nie myśleć. Dawny samiec Alfa może i nie był kimś bliskim dla czarnej, jednak mimo wszystko na myśl o jego odejściu, gdzieś w odmętach jej wrażliwego serca robiło jej się przykro.
Tego dnia posiadała skąpą ilość obowiązków. Pacjenci przebywający w szpitalu byli w dobrej kondycji, dlatego też lekarka nie musiała siedzieć przy nich cały dzień i noc. Zważywszy również na fakt, iż personel zaopatrzony był w nową pielęgniarkę i to na nią spadła część obowiązków opieki nad pacjentami.
Mogła więc wcześniej opuścić szpital, z czego tym razem wyjątkowo chciała skorzystać. Na koniec zamierzała jeszcze tylko zajrzeć do pacjentów, żeby się przekonać, czy na pewno jej "uzdrowicielska" łapa nie jest potrzebna.
Jak zwykle na jej pyszczku malował się sympatyczny uśmiech, gdy przemierzała szpitalne korytarze.
W pewnym momencie, przechodząc obok gabinetu ordynatorki, usłyszała niezbyt przyjemną wymianę zdań, domyślając się, o co mogło chodzić.
Chwile później przed sobą dostrzegła śnieżnobiałego samca Alfa. Zdecydowała się go zatrzymać, zagaić, przy okazji upewniając się swoich przypuszczeń odnośnie do rozmowy Mojito ze swoją siostrą.
— Masz już wolne? — spytał po chwili dość niezręcznej ciszy. Suczka zastanawiała się przez chwilę. — Wolałbym tę rozmowę dokończyć poza murami szpitala, więc jeśli możesz to zapraszam do siebie. — dodał po chwili, wyjaśniając.
— Tak, na dzisiaj zakończyłam swoją pracę — pokiwała łbem — Chętnie się z tobą wybiorę — dodała z delikatnym uśmiechem na pysku. Ujrzała na sekundkę cień uśmiechu u Mojito, po czym samiec gestem łapy kazał lekarce podążać za sobą.
Przeszli przez siedzibę personelu medycznego w ciszy. Davonna na razie nie chciała rozpoczynać rozmowy wśród innych psów, wolała, aby zdania wymienione między nią a jej towarzyszem zostały tylko pomiędzy nimi.
Gdy wyszli z budynku, suczka uznała, że należy już przerwać ciszę.
— Jak się trzymasz? — spojrzała na jego profil. Gdy samiec obdarzył ją pytającym spojrzeniem, Davonna przełknęła ślinę. Zrozumiała, że już nie ma odwrotu i będzie zmuszona dokończyć pytanie. — Wiesz... po stracie taty... — jej głos był niepewny. — Jeżeli nie chcesz o tym rozmawiać, to przepraszam — dodała prędko.
Mojito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz