Od Cheopsa CD. Koemedagg

  Poruszał niespokojnie łbem, doszukując się podejrzanych kształtów. Modlił się do czegokolwiek, aby ich nerwy zostały nadszarpnięte przez niegroźne zwierzę, które byłoby niezdolne do skrzywdzenia kogokolwiek. Kiedy myślał, że niczego nie wypatrzą, usłyszał głos towarzyszki:
— Przed nami — wyszeptała cichutko
— W krzakach coś jest.
  Pies momentalnie pokierował spojrzenie na pobliskie zarośla. Zmrużył oczy, by wyostrzyć wzrok, a jego mięśnie natychmiast się napięły.
  Pośród krzaków dostrzegł szarawe futro, po chwili sterczące uszy i dłuższy pysk. Wystarczyło mu już tylko mocniej wciągnąć woń nieznanej postaci, by móc rozpoznać jej gatunek. Cechy wyglądu stworzenia oraz zapach utwierdziły go w przekonaniu, z kim będzie miał do czynienia.
  Wzdrygnął się, wciągając powietrze, które w tej chwili sprawiało wrażenie ciężkiego. Wypuścił je cichutkim świstem. Wiedział, że wraz z Koemedagg mogą mieć niemałe kłopoty.
  Skierował ciemne ślepia na Koemedagg.
— Wilk — szepnął przez zęby, przerywając grobową ciszę, wyklinając samego siebie w myślach.
  Po cholerę proponował jej ten patrol? Czemu po prostu wczorajszego dnia nie odmówił pomocy? Przecież wiadomy był fakt, iż patrol nie należał do przyjemnych i luźnych zajęć, to nie był jakiś cholerny spacerek. Zawsze mogło zjawić się zagrożenie, a ono w tym momencie nadeszło. Cheops z trudem opanowywał gniew na swą osobę, gdyż wiedział, że niepotrzebnie naraził swoją towarzyszkę. Nie mógł pozwolić, by ucierpiała, gdyby obcy wilk okazał się wrogi w stosunku do nich. Obiecał sobie, że już nikt nigdy nie zazna cierpienia z jego strony i zamierzał dotrzymać złożonego sobie słowa.
  Zerkał raz na zaniepokojoną sukę, a drugi na poruszające się zarośla. Trzeba było podjąć jakieś działania.
— Co teraz? — usłyszał cichutki i wystraszony głos.
— Na razie obserwujemy. Jeżeli będzie potrzeba, dam ci znak do ucieczki — wyszemrał najkrócej jak mógł.
— A ty?
— Jestem obrońcą, poradzę sobie — na tym chciał zakończyć wyjaśnienia, lecz widząc wzrok Koe, najwyraźniej nierozumiejący postępowań samca, pośpiesznie dodał:
— Nie mogę pozwolić, aby spotkała cię krzywda.
  Samica najwyraźniej chciała znów zabrać głos, lecz w tym momencie szum roślinności zwiększył swój dźwięk. Oboje spojrzeli przed siebie, obserwując, jak stopniowo wyłania się cielsko rosłego basiora.

Koemedagg?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette