Źle wybrała moment opuszczenia koszar.
Trawiona
powoli przez narastający ból głowy, chciała jak najszybciej opuścić to
miejsce. Przez cały trening nie potrafiła odpędzić od siebie
natarczywych myśli. Raz po raz odtwarzała to samo świeże wspomnienie.
Znów czuła twardość ściany budynku, do której została przyparta, oddech
rozwścieczonego samca na swoim uchu, znów słyszała wysyczane przez niego
nienawistnym tonem słowa.
Nie bała się, ani wtedy, ani teraz, choć taki zapewne był jego cel. Czuła się... dziwnie. Zupełnie nieprzyzwoicie.
Do
rzeczywistości i teraźniejszości przywrócił ją dopiero impet uderzenia
barkiem o coś dziwnie znajomego. Gdy podniosła łeb i napotkała
spojrzeniem nikogo innego, a Concorde'a, posłała mu najzimniejsze
spojrzenie, na jakie była w stanie się zdobyć biorąc pod uwagę jej
wcześniejsze fantazje. Jego wzrok ciskał pioruny, lecz nie ugięła się.
Nie bała się go.
— Przepraszam, pani Beto — prychnął.
Chwila. Nie prychnął. Nie warczał, tak jak miał to w zwyczaju. Mówił spokojnie, zbyt spokojnie, jak na siebie.
Zamierzał ją zaatakować, słownie lub fizycznie? Chciał odpłacić się jej pięknym na podarowane mu wcześniej nadobne?
Nadal się nie bała. Jak jej się zdawało, odczuwała chyba nawet pewien rodzaj ekscytacji.
—
Dla mnie i tak będziesz księżniczką — dodał, przechodząc przez próg
budynku. Na jego pysku znów gościł ten charakterystyczny uśmieszek.
—
Jakie to urocze, nawet teraz nie możesz się powstrzymać przed
nazywaniem mnie tym słodkim pseudonimem. Mam może mówić do ciebie
"kochanie"? A może wolisz "skarbie"? — spytała najsłodszym tonem, na
jaki potrafiła się zebrać, gdy udało jej się już go dogonić.
Nie czekała na odpowiedź. Odeszła w inną stronę niż on.
Trening
szedł tego dnia tragicznie. Na tyle tragicznie, że była w stanie
zrzucić to na pogodę, aurę czy inne siły nadprzyrodzone.
— Jakim cudem wszyscy pogorszyli się aż tak od poprzednich ćwiczeń? — syknęła Erato do Erydy.
—
Morale spadło po śmierci emerytowanego samca Alfa. Daj im czas —
odparowała starsza samica, najwyraźniej poirytowana jej brakiem szacunku
do ich prawa do żałoby.
Oczywiście,
że szanowała ich prawo do żałoby! Była po prostu bardzo ciekawa, czy
potencjalnemu wrogowi, który mógłby napaść na nich w każdej chwili, też
powiedzieliby coś w stylu "Przepraszamy, ale nie możemy walczyć, bo
umarł nasz były przywódca, przyjdźcie, prosimy, kiedy indziej".
Westchnęła pod nosem i wyszła przed budynek. Musiała zaczerpnąć świeżego powietrza.
Nie
trudno chyba zgadnąć, kogo tam spotkała. Młody żołnierz szukał czegoś w
krzakach, przez co widziała głównie jego zadek i ogon, ale na pewno je
rozpoznawała.
Odchrząknęła. Odskoczył od zarośli jak oparzony.
— Zgubiłeś coś? Na przykład szacunek do przełożonych? — prychnęła, gdy posłał jej wrogie spojrzenie.
— Och, szukałem jedynie twojej korony, księżniczko.
— I co, znalazłeś, kochanie? — syknęła, nawiązując do ich rozmowy sprzed kilku tygodni.
—
Niestety nie — odparł z udawanym smutkiem, który błyskawicznie zastąpił
kolejny uśmieszek. — Może sama poszukasz? — zaproponował, popychając ją
delikatnie w kierunku bujnych roślin.
— Jestem pewna, że sam sobie świetnie poradzisz. Może przy okazji znajdziesz tam przeprosiny.
— Przeprosiny? — prychnął, jakby przytoczyła jakiś całkiem śmieszny żart. — Za co niby mam cię przepraszać, księżniczko?
—
Może za to, jak nieczysto grasz? Za to, jak zaatakowałeś mnie w jakiejś
furii, gdy walczyliśmy jako szczenięta? Wygrałabym wtedy, a ty
doskonale o tym wiesz. Jesteś ode mnie gorszy w walce, ale nie potrafisz
tego przyznać nawet przed sobą, bo jestem samicą. Depczę po twojej
samczej dumie, tak? — mruczała, podchodząc coraz bliżej niego. — Biedny, mały Concorde... Jak to jest musieć się odwoływać do nieczystych zagrań, żeby wygrać walkę z suczką?
Zanim zdołała dodać cokolwiek do swojej wypowiedzi, on już warczał. Znowu na nią naparł, znowu uderzyła zadem o ścianę.
— Ty... — zaczął, prawdopodobnie planując obdarować ją całą wiązanką obelg i przekleństw, lecz szybko mu przerwała.
Przerwała mu pocałunkiem. Gwałtownym, być może wręcz brutalnym. Takim jak on. Idealnym.
Concorde?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz