Od Koemedagg CD. Earla

            Gamma skinął głową twierdząco na zadane przez nią pytanie, na co sunia lekko się uśmiechnęła i poruszyła uszami słysząc jego słowa.
            — Prawie codziennie.
            — A więc zapewne widziałeś ich już naprawdę wiele – stwierdziła lekko, dalej się uśmiechając. Cóż, oglądanie wschodów słońca musiało być naprawdę przyjemnym i odprężającym doświadczeniem, które mało psów tak naprawdę doświadczało. Albo były zabiegane jak Koe, albo po prostu przesypiały. Nie każdy bowiem był rannym ptaszkiem gotowym wstać na tyle wcześnie by móc przysiąść w spokoju i poczekać aż słońce wysunie się zza horyzontu pozwalając trawie, wzgórzom i widom wykąpać się w jego ciepłych promieniach przez tą jedną, unikalną chwilę.
            — Tak sądzę — zastrzygł uszami, aby po chwili jednak zmienić temat tym samym poniekąd zmuszając sunie do ponownego oderwania swojego wzroku od okolicy aby skupić je na swoim rozmówcy z lekko uniesioną brwią i spokojnym wyrazem mordki. — Wychowałaś się tutaj, prawda?
Bezsłownie na to przytaknęła, po chwili jednak się odzywając.
            — Ale urodziłam gdzie indziej — oznajmiła łagodnie.
            — Jak podejrzewam, ty jesteś członkiem stada z krwi i kości?
Białofutry mruknął pod nosem ze słyszalnym rozbawieniem, ale po chwili rozwiał możliwe wątpliwości Koemedagg.
            — Temu nie da się zaprzeczyć. Moja rodzina należała do tego stada od wielu pokoleń, jeszcze za świetlnych czasów, kiedy to funkcjonowało w Londynie pod inną nazwą.
Sunia lekko przekrzywiła łebek słysząc nazwę Londyn. Jej zastępcza matka, Feenat wspominała o historii sfory i jej podróży właśnie spod tego miasta. Jak się okazało, linia psów, które faktyczne pochodziły z zupełnie innych rejonów dalej utrzymywała się w sforze pod postacią chociażby Earla. Było to naprawdę fascynujące, a przynajmniej dla jasnej suni. Ona mimo tego, że była tu wychowana i dorastała w sforze, tak naprawdę nie miała z nią wiele wspólnego. Jej ojciec był samotnikiem, matka pochodziła od ludzi - a przynajmniej tyle wiedziała o postaci Fersk od własnego ojca.
            — Hej, Davonna to czasem nie twoja siostra? – zapytała nagle przypominając sobie o jednej z będących na stanowisku lekarki suni.
            — Owszem. Co w związku z tym? – uniósł jedną brew i popatrzył na Koemedagg z nutą konsternacji, na co ta lekko wzruszyła barkami i uśmiechnęła się spokojnie.
            — Tylko moja ciekawość - odparła swobodnie. – No i jeszcze fakt, że wyglądacie jak przeciwieństwa. Podoba mi się to, jest takie intrygujące - stwierdziła. Nic wielkiego nie kryło się za jej pytaniem. Musiała jednak przyznać, że niewątpliwie pchnął ją do niego temat jaki między nimi wykiełkował o długiej tradycji rodziny młodego gammy.
            — Geny bywają kapryśne – usłyszała ostatecznie odpowiedź i cicho przytaknęła. Miała przed oczami wygląd własnego rodzeństwa gdzie ona kompletnie nie wdała się w nikogo, podobnie jak i jedna z jej sióstr, będąca po prostu mieszanką, a to okropnie jej ciążyło przez co poniekąd odeszła. Jej ostała w sforze siostra była kropka w kropkę jak jednolity ojciec i podobna sytuacja tyczyła się jej brata.
            — A więc jesteśmy w tej samej sytuacji, Earl – zachichotała pod nosem bardziej do siebie niż białego gammy, uśmiechając się promiennie w jego kierunku na chwile przed tym jak obejrzała się za siebie i dojrzała dwa psy wchodzące do szpitala. No i proszę, koniec przerwy! Wtedy też po chwili dłuższej ciszy pożegnała się z psem oznajmiając swój powrót do pracy. Odwróciła się i truchtem zaczęła odchodzić w kierunku budynku. Gdy była już kawałek od swojego rozmówcy, usłyszała jego głos i zawartą w nim...propozycje?
            — Jeśli miałabyś ochotę na wspólne oglądanie wschodu słońca, to prawdopodobnie jutro tu będę – ich spojrzenia się skrzyżowały, gdy obejrzała się za siebie, aby wbić w niego swoje dwukolorowe ślepia z lekkim zaskoczeniem. Nie spodziewała się zaproszenia! Po chwili namysłu skinęła tylko głową i posłała mu przelotny uśmiech, następnie znikając w głębi budynku.

            Następnego poranka coś ją podkusiło aby przejść się i sprawdzić, czy Earl ogląda wschód słońca. Nie było to dla suni problemem tym bardziej, że zazwyczaj na łapach była od bladego świtu jak i czasem nie wcześniej, dlatego też wykorzystując chwilę czasu, opuściła szpital z szerokim ziewnięciem. Po paru krokach dojrzała znajomą już nieco bardziej sylwetkę gammy, który siedział i najwyraźniej oczekiwał wschodu, który miał za chwile się rozpocząć. Gdy dojrzał jej zbliżającą się sylwetkę, lekko drgnął.
            — Przyszłaś — mruknął, na co Koemedagg jedynie uśmiechnęła się i skinęła mu łebkiem, siadając obok niego, a swoje spojrzenie wbiła w niebo przed sobą. 
            — Nie mogłam opuścić tak zachwalanego wschodu słońca — mruknęła łagodnie po krótkim czasie i lekko przymrużyła ślepia, zerkając na Earla kątem oka, nim ponownie wróciła nim na niebo. Ah, jeden wschód słońca na jakiś czas w całkiem przyjemnym towarzystwie jeszcze nikomu nie zaszkodził, prawda?

[ Earl? ]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette