Od Koemedagg CD. Svena

           — Ja jestem Koemedagg. — przedstawiła się i odwróciła mordką ku swojemu rozmówcy dopiero w momencie w którym była pewna, że pochowała już wszystko co wcześniej powyjmowała.
           — Co to za imię? — Sven poruszył uszami, nie ukrywając konsternacji na którą sama sunia nieco się zaskoczyła. Jeszcze nikt przed nim nie zareagował podobnie na jej imię i sama...Cóż, sama nie widziała w nim nic niezwykle dziwnego. Owszem, nie spotkała jeszcze psa o podobnie brzmiącym imieniu, jednak czy to był powód do aż takiej reakcji?
           — Normalne. — mruknęła z lekkim zaskoczeniem, jednak jej głos dalej był łagodny, a mordka spokojna. — Ale, cóż, trzeba przyznać, że jest długie. Możesz mówić mi po prostu Koe, jeżeli będzie ci tak prościej.  — zaproponowała. Akurat jej to nie robiło w jaki sposób zwracały się do niej psy w sforze, dopóki jakkolwiek nawiązywało do jej imienia i nie było to nic obraźliwego. Wielu jej pacjentów mówiło na nią po prostu Koe, bo rzeczywiście tak było po prostu szybciej i łatwiej do zapamiętania, a że suni to kompletnie nie przeszkadzało: przyjęło się więc tak.
           — Dziękuję za pomoc. — mruknął niespodziewanie na co sunia po prostu się uśmiechnęła i lekko skinęła łebkiem.
           — Nie ma za co. Uwielbiam pomagać innym — nie spuszczając spojrzenia z mieszańca dojrzała jak wstaje, przeciąga się i zbiera do wyjścia. Przypomniała mu na szybko o oszczędzaniu się nie tylko dzisiaj, ale i jutro. Nie chciała słyszeć, że Sven zignorował jej zalecenie i zniszczył opatrunek przy okazji nabawiając się jakiegoś zakażenia, bo z tym to by się tak szybko nie uporali jak z wyjęciem ciernia. Na tym zakończyła się niespodziewana wizyta psa, a Koemedagg po prostu wróciła do swoich innych obowiązków tak jak każdego, innego dnia,

           Następnego dnia z samego rana postanowiła udać się do nowego strażnika by skontrolować stan jego opatrunku. Nie kierowała nią jakaś głęboka sympatia czy przejęcie samcem, a fakt, że później najzwyczajniej w świecie nie będzie miała czasu na jego odwiedziny w szpitalu. Zadeklarowała się, że przejdzie się na niedaleką polanę wykorzystując lekką poprawę pogody by pobierać potrzebnego zioła na uspokojenie. Deszcz zawsze był lepszy niż śnieżyce, prawda? Szybko odnalazła domek zajmowany przez Svena i lekkim krokiem wsunęła się do niego z malutkim zawiniątkiem trzymanym w zębach.
           — Sven, jesteś? — zapytała odstawiając tobołek przed sobą, a kiedy jej spojrzenie padło na ledwo co wybudzonego psa, uśmiechnęła się nieznacznie. — Oh, jesteś, to dobrze się składa! — mruknęła uprzejmie i pochyliła się by rozpakować przyniesione zioła do zmiany opatrunku.
           — Nie, ja... Co ty tutaj robisz?
           — Mieszkasz dosyć daleko od szpitala i powinieneś się oszczędzać, a ja miałam trochę wolnego czasu, więc pomyślałam, że wpadnę i zmienię opatrunek... — mruknęła łagodnie po chwili dodając:
— Poza tym, później mam urwanie głowy, chciałam to załatwić póki mam taką możliwość i abyś nie musiał niepotrzebnie czekać.
           — O każdego członka sfory się tak troszczysz? — Zmrużył ślepia, na co sunia jedynie lekko poruszyła ogonem podchodząc bliżej niego. — Siadaj.
           — Owszem, taka jest moja rola w sforze — rzuciła ze słyszalnym rozbawieniem i zerknęła w kierunku opatrunku na łapie, nad którą lekko się pochyliła i zaczęła zdejmować ten stary by bliżej przyjrzeć się pozostałości po cierniu. — Jak łapa? Bolała cię po opuszczeniu szpitala?
           — Nie. — mruknął gorzko. — Bierz się do pracy.
Sunia i bez pośpieszania była już w trakcie ponownego przeczyszczania drobnej, gojącej się już ranki i lekkimi ruchami zaczęła zakładać nowy opatrunek tak, by możliwie jak najmniej przeszkadzał. Jeżeli wszystko pójdzie tak jak się zapowiadało, Sven już następnego dnia będzie mógł śmigać bez niepotrzebnego, składającego się z liści zawiniątka na własnej łapie. Chyba nagłe oderwanie od obowiązków mu nie służyło.
           — Dobrze, wszystko w porządku, jutro powinieneś móc spokojnie chodzić bez opatrunku — odparła i zerknęła na pysk swojego rozmówcy, unosząc łagodnie brew. — Potrzebujesz czegoś? Wolałabym, abyś jeszcze dzisiaj odpuścił sobie wszelakie chodzenie.

[ Sven? ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette