Od Mojito C.D. Davonny

— Luz. — odparł, patrząc na nią spode łba. Wspominanie taty wciąż go bolało. Potrafił jednak coraz lepiej powstrzymywać łzy. — Temat nie do uniknięcia. — podniósł głowę, starając się przy tym delikatnie uśmiechnąć do suczki. — Wszyscy w sforze o tym gadają. — mruknął cicho.
— Pierwszy pies, który odszedł od nas w ten sposób. — popatrzyła na niego z troską. — Bądź co bądź wszyscy będą wspominać byłego psa alfę. — uśmiechnęła się do białego samca.
— Oby tylko dobrze. — powiedział jakby do siebie. Zdanie nie umknęło jednak czujnej uwadze kruczoczarnej lekarki. Uniosła jedną brew w górę. — Nie ważne. — dodał, widząc jej wyraz pyska. — Ale nie odpowiedziałem ci na pytanie. — uśmiechnął się niepewnie.
— Fakt. — odwróciła pysk, robiąc kolejne kroki, oddalając się przy tym od budynku szpitala.
— Bywało lepiej, ale i gorzej. — odpowiedział. — Na początku nie umiałem sobie znaleźć miejsca w domu. Zresztą... Maerose też. Siedzieliśmy całe dnie z matką licząc jakby, że ojciec wróci przez to do nas.
— To dlatego ordynatorki nie było w szpitalu? — spojrzała na psa alfa pytająco. Ten pokiwał w odpowiedzi twierdząco swoim białym pyskiem. Suczka mruknęła.
— Teraz już jest inaczej. — spojrzał w niebo. — Mama trochę się ogarnęła, wychodzi w końcu na zewnątrz. A ja i Mae dotrzymujemy jej towarzystwa w momentach, w których mamy czas.
— Mieć oparcie w dzieciach to coś wspaniałego. — uśmiechnęła się, odwracając swój czarny pyszczek w jego stronę. Mojito również się uśmiechnął, wpatrując się w jej ciemne oczy. Po chwili jednak zreflektował się i już patrzył przed siebie.
— Generalnie po to są potomkowie. — odrzekł. — Żeby na starość rodzice mogli na nich zawsze liczyć. I mam nadzieję, że moja matka jest z nas dumna. — spuścił pysk, zatrzymując się przy tym. Davonna stanęła na przeciwko niego. Biały samiec poczuł nacisk jej czarnej kończyny na swoim ramieniu.
— Córka ordynatorka i syn alfa? — dojrzał, że kąciki jej ust lekko zadrżały. — Jak można nie być dumnym z takich potomków? — uśmiechnęła się szerzej. Mojito wzruszył ramionami. — Na dodatek tak się o nią troszczycie. — dodała, zdejmując swoją łapę z jego ramienia. Pies alfa cicho westchnął i ruszył dalej w kierunku swojego domostwa. Davonna dotrzymywała mu kroku.
W końcu dotarli na miejsce. Mojito powoli nacisnął klamkę drzwi wejściowych, po czym pchnął je by te otworzyły się do środka. Wykonał gest, sugerujący czarnej suczce wejście jako pierwsza do środka. Suka uczyniła to, a po chwili już oboje stali za zamkniętymi drzwiami do domostwa alfy.
— Zapraszam cię do salonu. — wskazał łapą na pomieszczenie po ich lewej stronie. — Nie wiem... Napijesz się czegoś? Zjesz coś? — dodał po chwili zawahania.

< Davonna? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette