Od Mojito [do Davonny — nowe]

— Musi sobie poradzić. My nie możemy jej cały czas pocieszać. — powiedziała Maerose, patrząc przez okno w swoim gabinecie skierowane na zatokę. — To nic nie da. A ona sama musi się ogarnąć. My tego za nią nie zrobimy. — dodała po chwili, odwracając się w kierunku białego psa.
— Jak najbardziej to rozumiem. — skinął głową, wstając z fotela na przeciwko biurka należącego do jego siostry. — I zgadzam się z tobą. Chciałbym jednak żebyś tak jak ja pomagała jej jak tylko możesz. Wiem, że nie zastąpimy jej taty, ale musimy robić co w naszej mocy aby ta strata bolała ją jak najmniej. — wyjaśnił, a podpalana suka ponownie spojrzała przez okno. Mojito zbliżył się do drzwi. — Widzimy się jutro. Cześć. — rzucił w jej kierunku i nie czekając na jej odpowiedź wyszedł za drzwi.
Pies westchnął tylko, przymykając drzwi. Próbując się uspokoić wziął kilka głębokich wdechów i ruszył schodami w dół, by opuścić budynek szpitalny.
— Mojito? — usłyszał za sobą głos. Zatrzymał się na półpiętrze i obejrzał za siebie. Ujrzał kruczoczarną suczkę, Davonnę. — Co ty tutaj robisz? — spytała, podchodząc w jego stronę.
— Miałem sprawy do załatwienia z moją siostrą. — odparł.
— Coś związane ze szpitalem? — zapytała, unosząc jedną brew. Mojito pokiwał przecząco głową.
— Prywatne sprawy. — powiedział. — Aczkolwiek musiałem to załatwić szybko, a Maerose pracuje do późna. Chciałem aby miała też czas dla siebie. — wyjaśnił.
— Rodzinne? — usłyszał z jej ust. Mruknął tylko w odpowiedzi, patrząc na nią z uniesionymi brwiami, nie rozumiejąc za bardzo jej pytania. — Sprawy. Ma to związek z twoją mamą?
— Skąd wiesz? — popatrzył na nią pytająco.
— Wybacz, ale w pewnym momencie kłóciliście się tak głośno, że przechodząc obok gabinetu ordynatorki wszystko słyszałam. — wyjaśniła. Mojito westchnął.
— To ty wybacz w takim razie. — rzekł. — Nie powinniśmy się tak zachowywać w miejscu jej pracy. Aczkolwiek po śmierci taty nie za bardzo umiemy sobie radzić z niektórymi sprawami, a nie chcemy też zostawiać mamy samej.
— Macie swoje obowiązki. Nie możecie być z nią dwadzieścia cztery godziny na dobę. — odparła. — Domyślam się co czujesz i że chcesz być z mamą tak często jak tylko możesz, ale to jej nie wróci życia twojego taty. — położyła mu łapę na ramieniu. Biały samiec pokiwał tylko głową.
— Masz już wolne? — spytał po chwili dość niezręcznej ciszy. Suczka zastanawiała się przez chwilę. — Wolałbym tę rozmowę dokończyć poza murami szpitala, więc jeśli możesz to zapraszam do siebie. — dodał po chwili, wyjaśniając.

< Davonna? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette