Od Svena cd. Reiny

  Odkąd zamieszkał w wiosce władanej przez Mojito, przywódcę Północnych Krańców, jego życie zaczęło wyglądać zupełnie inaczej. Nieproduktywne leżenie do południa zastąpił wczesnym wstawaniem przed świtem, lepiej się odżywiał i — co najważniejsze — nareszcie przestał cierpieć na bezsenność. No, może prawie, bo dzisiejszej nocy insomnia ponownie dała o sobie znać.
  Wiedząc, że nie zaśnie, wyszedł z chatki, którą wybrał w momencie dołączenia do stada, i uniósłszy łeb, z ulgą wciągnął nosem zimne powietrze, niosące ze sobą mnóstwo nieznajomych zapachów, do których mieszaniec nie zdążył się jeszcze przyzwyczaić.
  Srebrny księżyc akurat wyłonił się zza postrzępionych, opieszale płynących po ciemnoniebieskim niebie chmur, gdy Sven zmierzał w kierunku widocznego z oddali, bijącego ciepłym światłem miasta. Nie był świadom, że droga do obozu dwunożnych jest bardzo długa, ale nawet, gdyby o tym wiedział, prawdopodobnie by się tym nie przejmował. Nie czuł zmęczenia.
  Po jakimś czasie dotarł do celu, a obce wonie przytłoczyły go tak bardzo, że musiał na moment schować się w rosnących nieopodal krzakach i zapewnić samego siebie, iż wszystko jest w porządku.
  Ledwie zdołał wyjść z krzewów i wytrzepać się z liści przyczepionych do jego sierści, kiedy niespodziewanie jeden zapach przyćmił wszystkie inne.
  — Nocny spacerek? — Mieszaniec wzdrygnął się i odwrócił.
  Spojrzał na suczkę spod zmrużonych powiek, próbując sprawić wrażenie znużonego, choć nieznajoma wyraźnie go zaciekawiła.
  — Nie mogłem zasnąć.
  Spiął mięśnie. Przez pół życia udawało mu się nie pozostać wylewnym, a teraz cały ten trud miał zostać zaprzepaszczony ze względu na kogoś, kogo nigdy przedtem nie widział?
  Pokręcił łbem, czując na sobie zaciekawione spojrzenie jasnoniebieskich oczu podpalanej samicy.
  — Dołączyłeś do Północnych Krańców niedawno, prawda? — zapytała. — Jak masz na imię?
  Mógł kłapnąć szczęką i odejść, ale mógł również zostać i odpowiedzieć. Choć pierwsze dwie czynności o wiele lepiej pasowałyby do osobowości mieszańca, jakaś ponadpsia siła nakazała mu należyte zachowanie.
  — Sven.
  „Odynie, pomóż mi, zanim będzie za późno”, pomyślał, przełknąwszy ślinę.
  — Ja jestem Reina.
  Przytaknął i utkwił wzrok w niegodnym uwagi punkcie, próbując uciec przed świdrującymi go ślepiami.
  — Muszę już iść. Spieszę się — mruknął, a następnie chyżo odwrócił się od samicy i ruszył w nieznanym kierunku, nie wiedząc dokładnie, co tam zastanie.
  Nie wiedział, czy Reina go usłyszała, ponadto, miał ogromną chęć zatrzymania się i spojrzenia na nią po raz ostatni, jednak zdołał stłumić tę niepoprawną żądzę... Chwilowo.

Reino?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template made by Margaryna, copying for any purpose prohibited. Contact: polskamargaryna@gmail.com. Credits: header, background, fonts, palette