Patrolował wysepkę wysuniętą na północ od wioski, gdy niespodziewanie poczuł piekący ból w jednej z tylnych łap.
Przystanął, uniósł prawą kończynę i się odwrócił. Z delikatnej opuszki wystawał jasnozielony kolec. „Cierń”, westchnął. „Wygląda na to, że właśnie zakończyłem patrol”.
Rozejrzał się i z nietypowym dla niego zadowoleniem stwierdził, że znajduje się blisko siedziby medyków, więc, kulejąc, ruszył w jej kierunku.
Pora była wczesna; słońce nie wzeszło w pełni, a na horyzoncie rozlewała się różowa łuna. Sven nie wiedział, czy zastanie w szpitalu kogokolwiek, ale nie uważał tego za problem. Równie dobrze mógłby samodzielnie wyciągnąć cierń, lecz wolał skorzystać z usług specjalistów, w ten sposób znacząco zmniejszając ryzyko infekcji. „Jeżeli nie znajdę żadnego medyka, będę musiał dobrze wylizać łapę”.
Gdy dotarł na miejsce, wszedł do środka. Obrzuciwszy korytarz uważnym spojrzeniem, kątem oka ujrzał powoli znikający za rogiem puszysty ogon. Zapach właściciela długiej kity był znacznie mocniejszy od innych woni, co dało Svenowi do zrozumienia, że ten medyk jest aktualnie jedynym obecnym w szpitalu członkiem personelu medycznego.
Podreptał za nieznajomą mu postacią i przystanął, kiedy ta odwróciła się do niego, a następnie przekręciwszy delikatnie łebek, posłała mu zaciekawione spojrzenie.
— Czy mogę ci w czymś pomóc?
Samiec westchnął i niechętnie odpowiedział:
— Skaleczyłem się.
— Niestety w tym momencie wszyscy lekarze są poza szpitalem, ale jeżeli odpowiada ci, że jestem pielęgniarką...
— Nie obchodzi mnie to, kim jesteś. Zależy mi jedynie na dobrym opatrzeniu.
— Och. — Suczka nieznacznie się skrzywiła. — Dobrze. Zapraszam do środka.
Sven wszedł do pomieszczenia i usiadł na zimnej posadzce, tłumiąc chęć warknięcia.
— Pokaż łapę. — Zrobił tak, jak samica kazała, przymknąwszy uprzednio ślepia. — Będzie bolało. Cierń wbił się dosyć głęboko.
— No to na co czekasz? — burknął, zaciskając szczękę. — Sam mam sobie go wyjąć?
— Jeżeli nie będziesz się wiercił, z pewnością szybko sobie z tym poradzę.
Spiął mięśnie, westchnąwszy cicho.
— Rozluźnij się.
Otworzył ślepia, odwrócił pysk i zmierzył samicę pogardliwym wzrokiem.
Koemedagg?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz